Absurdalna sytuacja w Tokio. Świętowała złoto, chociaż nie wygrała

Absurdalna sytuacja w Tokio. Świętowała złoto, chociaż nie wygrała

Annemiek van Vleuten
Annemiek van Vleuten Źródło:Newspix.pl / Tomasz Markowski
Kolarski wyścig olimpijski kobiet obfitował w wiele emocji, a jako pierwsza na linii mety zameldowała się reprezentantka Austrii. Minutę po niej dojechała Annemiek van Vleuten, której wydawało się, że zdobyła złoto igrzysk.

Wyścig kolarek ze startu wspólnego na Igrzyskach Olimpijskich był wyjątkowy pod wieloma względami. Mowa nie tylko o prestiżu zawodów, ale również przepisach, które są odmienne od tych obowiązujących peleton na co dzień. Tym razem zawodniczki nie mogły korzystać z łączności radiowej, co doprowadziło do absurdalnej sytuacji.

„Myślałam, że wygrałam”

Jako pierwsza na linię mety wpadła Anna Kiesenhofer, która zdobyła złoto po długiej, samotnej ucieczce. Austriaczka do pewnego momentu jechała w grupce z Anną Plichtą, ale Polce ostatecznie nie udało się wytrzymać tempa i została doścignięta przez peleton. Z niego z atakiem ruszyła Annemiek van Vleuten. Holenderka jeszcze przed igrzyskami była typowana jako faworytka do pierwszego miejsca.

Van Vleuten dojechała na metę ponad minutę po Kiesenhofer, ale fetowała swój finisz tak, jakby dał jej złoto olimpijskie. Holenderka uniosła ręce i w geście triumfu przejechała kilka metrów. Po wyścigu okazało się, że była przekonana, że wywalczyła miejsce na najwyższym stopnium podium.

– Myślałam, że wygrałam. Pomyliłam się – przyznała kolarka cytowana przez Sky Sports. – Na początku czułam się naprawdę głupio, ale potem okazało się, że inni też nie wiedzieli, kto wygrał – dodała. I faktycznie, finiszująca na 11. miejscu Lizzie Deignan z Wielkiej Brytanii w pierwszym wywiadzie po wyścigu pogratulowała zwycięstwa właśnie van Vleuten.

Czytaj też:
Tokio 2020. Polscy koszykarze grają coraz lepiej. Druga wygrana Biało-Czerwonych

Źródło: Sky Sports