Po biegu eliminacyjnym na 1500 metrów wydawało się, że Marcin Lewandowski wyczerpał limit pecha. Polak upadł po starciu z rywalem i nie był w stanie walczyć o pozycję dającą awans do półfinału Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Sędziowie uwzględnili jednak protest działaczy i dopisali 34-latka do listy startowej.
Czeka go długa rehabilitacja
Zawodnik, który dwa lata temu wywalczył brązowy medal mistrzostw świata na tym dystansie, był jednym z faworytów do miejsca na podium. Półfinał miał być jedynie formalnością, a Lewandowski od startu utrzymywał się w środku stawki, planując zapewne atak pod koniec biegu. Polak nie zdołał jednak dobiec do mety, schodząc w pewnym momencie z bieżni. Jak przyznał po półfinale, przyjechał do Tokio z drobnym urazem łydki.
34-latek przeszedł już szczegółowe badania, a o ich wynikach poinformował na Instagramie. „Pytacie jak moje zdrowie. Choć nie jest mi łatwo należy się Wam odpowiedź. Nie jest dobrze” – zdradził. Jak dodał biegacz, stwierdzono u niego zerwanie mięśnia łydki, co oznacza długą rehabilitację. Już w piątek 13 sierpnia czeka go kolejna wizyta u lekarza, który oceni, czy konieczne będzie przeprowadzenie operacji.
Taka diagnoza oznacza, że Lewandowski prawdopodobnie zakończył sezon. Kolejna wielka impreza, która zapewne stanie się celem numer jeden dla 34-latka, to przyszłoroczne mistrzostwa świata w Stanach Zjednoczonych. Najlepsi lekkoatleci globu będą rywalizowali w Eugene i Portland, od 15 do 24 lipca.
Czytaj też:
Piękny gest Marii Andrejczyk. „To dla niego wystawiam na licytację mój medal olimpijski”