Jeden z najlepszych polskich chodziarzy ma dość ignorowania go przez PZLA. Postanowił pozwać przed sądem cały związek. Uważa, że brak powołania go na mistrzostwa Europy w Berlinie narusza jego dobra osobiste. Podkreśla, ze wypełnił wymagane na tym turnieju minimum. Wcześniejsze protesty w PZLA i Polskim Komitecie Olimpijskim nic nie dały.
– Teraz dochodzą mnie słuchy, że na mistrzostwa świata też nie polecę, a w czerwcu byłem drugi w mistrzostwach Polski na 20 kilometrów i mam trzeci wynik na 50 kilometrów. Podobno jestem za stary. Wolą stawiać na młodych, tylko że młodsi są gorsi ode mnie – mówił Fedaczyński w rozmowie z Onetem.
Lekkoatleta z Lublina już trzy razy startował w igrzyskach olimpijskich. Podejrzewa jednak, że nie uda mu się załapać na Tokio 2020. Jego zdaniem PZLA może nie wysłać go nawet na mistrzostwa świata do Kataru. – Jeśli do tej pory byłem pomijany, to dlaczego teraz miałoby być inaczej? Jestem dyskryminowany ze względu na wiek, ale zrobię wszystko, by za rok stanąć na starcie olimpijskiego chodu w Tokio – podkreśla 38-letni Fedaczyński. W grudniu tego roku zawodnik skończy 39 lat.
Czytaj też:
Wątpliwości w sprawie Dawida „Cygana” Kosteckiego. „Jest w tym coś dziwnego”Czytaj też:
Tunezja pierwszym rywalem na drodze do igrzysk. Gdzie można obejrzeć mecz siatkarzy?