Tamara Vesović oskarżyła władze Legii o pozostawienie Marko Vesovicia samemu sobie. „Kiedy najlepszy zawodnik doznaje kontuzji, bo daje od siebie 101 proc. dla klubu i zostawiacie go samego na wózku inwalidzkim, żeby pojechał do Francji na operację – czy to jest rodzina?” – pytała retorycznie żona piłkarza. „Kiedy mówicie, że nie pokryjecie kosztów operacji i rehabilitacji – czy to jest rodzina?” – kontynuowała w jednym z czterech wpisów na ten temat.
Strona internetowa kibiców klubu odpowiedziała, atakując żonę piłkarza. „Przykład Vesovicia to idealne pokazanie, jak w jeden wieczór można popsuć wszystko, na co długo się pracowało. Naturalnie chodzi o nieodpowiedzialne wpisy małżonki zawodnika, tuż po spotkaniu ze Stalą Mielec (0:0), które piłkarz przesiedział na ławce rezerwowych. Do momentu, aż poważne zarzuty ze strony żony piłkarza ujrzały światło dzienne, wszystko wskazywało na to, że Vesović zostanie w Legii. Ba, można powiedzieć, że było przesądzone. Zawodnik chciał, dyrektor sportowy chciał, trener Czesław Michniewicz również” – mogliśmy przeczytać na portalu Legia.net.
Michniewicz: Nie wiążę tego z sytuacją w mediach społecznościowych
Do tego komunikatu nie przystają jednak słowa trenera. Portal legionisci.com przytoczył jego wypowiedź, z której płynie zupełnie inne przesłanie. – Pamiętam Marko jako zawodnika, który grał bardzo dobrze. Później miał pechową kontuzję, ciężko pracował, żeby wrócić. Dużo było determinacji w tym wszystkim. Na koniec decyzja, że z nami nie zostanie – mówił na konferencji prasowej szkoleniowiec Legii.
– Nie wiążę tego z sytuacją w mediach społecznościowych, co mówi i pisze jego żona. Ocenialiśmy Marko jako piłkarza. Ostatecznie na zarządzie zapadła decyzja, że jego kontrakt nie zostanie przedłużony. Życzę Marko wszystkiego najlepszego. Jest w sile wieku, ma olbrzymie doświadczenie i dużo determinacji, żeby grać na dobrym poziomie. Nie będzie tego robił w Legii, ale myślę, że tak jak wszyscy tu, życzę mu wszystkiego dobrego w nowym klubie – zapewniał Czesław Michniewicz.
Czytaj też:
„Król Artur”, „legenda trwa dalej”. Boruc podpisał kolejny kontrakt z Legią