Gdy pod koniec grudnia Paulo Sousa zrezygnował z prowadzenia reprezentacji Polski, Adam Nawałka niemal natychmiast stał się faworytem do zastąpienia Portugalczyka. Wprawdzie po drodze w mediach przewijały się nazwiska różnych szkoleniowców, w tym tych zagranicznych, to były selekcjoner i tak wydawał się być głównym pretendentem.
W połowie stycznia media obiegła informacja, że Nawałka doszedł już do porozumienia z Cezarym Kuleszą, a obie strony muszą jedynie uzgodnić szczegóły kontraktu. Nie dziwi więc wpis Mateusza Borka z 18 stycznia, kiedy to dziennikarz stwierdził, że postawienie na 64-letniego trenera jest „najlepszym z możliwych wyborów”. „Najważniejsza będzie jego charyzma, czucie szatni, dbanie o każdy detal taktyczny, wybór właściwej jedenastki i komunikacja z zespołem” – wyliczał, wskazując na mocne strony Nawałki.
Mateusz Borek: Trzeba pytać prezesa, co się zmieniło
Jak się wkrótce okazało, droga Nawałki do kadry nie była tak prosta, jak mogło się wydawać. W międzyczasie głównym faworytem do objęcia posady selekcjonera został Andrij Szewczenko, który ostatecznie nie rozwiązał kontraktu z Genoą. To z kolei sprawiło, że nazwisko Nawałki, odsuniętego przez ostatnie dni na „ławkę rezerwowych” ponownie znalazło się na czołówkach serwisów sportowych w Polsce.
Zaskoczenia takim obrotem spraw nie kryje Borek. – Trzeba pytać prezesa, co się zmieniło. Nie rozumiem takiego sposobu wybierania trenera oraz rozgrywania pewnych tematów przez ludzi odpowiedzialnych za kształtowanie pewnej polityki informacyjnej w PZPN – stwierdził dziennikarz w rozmowie ze sport.tvp.pl.
Komentator zwrócił uwagę na to, jak został potraktowany Nawałka. – Jeśli ktoś chciałby wykorzystywać byłego selekcjonera do tego, aby rozgrywać jakieś swoje szachy i zatrudniać innego trenera, to ja kompletnie tego nie rozumiem. Mówimy o byłym reprezentancie Polski i trenerze, który doszedł do ćwierćfinału mistrzostw Europy – stwierdził.