- Zanim wyleciałem z Peru, dowiedziałem się z internetu, że mam być przedskoczkiem, gościem honorowym i kimś tam jeszcze. Oświadczam, że nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał. Ktoś bez uzgodnienia zaplanował mi, co mam robić - powiedział Małysz. Przyznał, że miał w planie wyjazd do Zakopanego, ale jako osoba prywatna. - Nie chcę robić za małpkę. Jeśli pojadę na zawody Pucharu Świata, to incognito, by spotkać się z kolegami, którym kibicowałem podczas Rajdu Dakar i których będę dalej wspierał. Na razie zamierzam odpocząć w domu, bo naprawdę jestem zmęczony - podkreślił. Dodał, że śledził na tyle, ile się dało Turniej Czterech Skoczni, ale nie obudziła się w nim myśl czy też żal, że nie ma go w gronie kolegów narciarzy. - Rozdział skoczka został już zamknięty. Teraz mam inną misję, inny cel - zaznaczył.
Przy okazji Adam Małysz złożył urodzinowe (obchodzi je w czwartek) życzenia Justynie Kowalczyk. - Naszej wspaniałej biegaczce narciarskiej życzę przede wszystkim zdrowia, bo ono jest najważniejsze. Dowiedziałem się, że ma problemy z kolanem, ale mam nadzieję, że z tym urazem się upora - powiedział medalista olimpijski i mistrzostw świata.
Jadąc z pilotem Rafałem Martonem w debiucie ukończył 34. Rajd Dakar na 38. miejscu w gronie 174 załóg, które wystartowały 1 stycznia z Mar del Platy w Argentynie.
pap, ps