Niespodzianka w Poznaniu - mający nawet mistrzowskie aspiracje Lech przegrał z walczącym o utrzymanie GKS Bełchatów. Lechici o tytule mogą już powoli zapomnieć, a trudno też będzie im powalczyć o miejsce premiowane grą w europejskich pucharach. Po spotkaniu fani Kolejorza po raz kolejny wykrzyczeli krytyczne uwagi pod adresem Jose Marii Bakero, a GKS po raz kolejny wrócił z Poznania niepokonany - ta passa trwa już 13 lat.
Mecz miał odbyć się w zimowej scenerii, a Poznańskie Ośrodki Sportu i Rekreacji jeszcze dzień wcześniej szykowały się, by linie "malować" na czerwono. Tymczasem w piątkowy wieczór w Wielkopolsce było prawie wiosennie - kilka stopni na plusie, a boisko zielone, choć bardzo grząskie. Jedynie resztki śniegu zalegające pod bandami przypominały o ostatnich atakach zimy.
Początek spotkania był obiecujący, bowiem przed upływem 120 sekund oba zespoły mogły zdobyć bramkę. Najpierw po kiksie Manuela Arboledy strzelał Tomasz Wróbel. W ostatniej chwili niebezpieczeństwo zażegnał Marcin Kamiński, który wybił futbolówkę z pustej bramki. W odpowiedzi Artjom Rudniew mógł zaliczyć 19. trafienie w rozgrywkach. Łotysz przewrotką próbował pokonać Łukasz Sapelę, który popisał się jednak efektowną paradą. Sapela w tym meczu bronił niemal bezbłędnie, kilka minut później znów stanął na wysokości zadania po mocnym strzale Rudniewa.
Bełchatowianie w pierwszej połowie pokazali, że nie przyjechali do Poznania jedynie po to, by rozbijać ataki rywala. Wręcz przeciwnie, kilka akcji gości było godnych uwagi. Obrońcy Lecha dawali zawodnikom GKS sporo swobody, a ci to wykorzystywali. Groźnie, lecz niecelnie strzelał Kamil Kosowski, a efektowne uderzenie piętą Marcina Żewłakowa z trudem obronił Krzysztof Kotorowski.
W przerwie spotkania szkoleniowiec Kolejorza Jose Maria Bakero wzmocnił ofensywę, wstawiając Semira Stilica w miejsce Huberta Wołąkiewcza. Lechici uzyskali wyraźną przewagę, lecz grali zbyt statycznie i schematycznie, by oszukać bełchatowską defensywę. A gdy lechitom udało się przedrzeć w pole karne rywali, na posterunku był Sapela. W 70. min. bramkarz GKS po raz kolejny popisał się znakomitą interwencją po atomowym strzale Rudniewa.
Bakero posyłał do boju kolejnych napastników, ale upływające minuty wprowadzały tylko nerwowość w grze gospodarzy. Siedem minut przed końcem Vojo Ubiparip mógł odmienić losy spotkania, ale w sobie tylko znany sposób nie trafił do pustej bramki z pięciu metrów. W znacznie trudniejszej sytuacji poradził sobie rezerwowy napastnik gości Dawid Nowak. Po podaniu Wróbla bez kłopotów pokonał Kotorowskiego.Lech Poznań - PGE GKS Bełchatów 0:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Dawid Nowak (89).
Żółta kartka - Lech Poznań: Hubert Wołąkiewicz, Dimitrije Injac. PGE GKS Bełchatów: Jacek Popek, Grzegorz Baran.
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów 11 000.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Hubert Wołąkiewicz (46. Semir Stilic), Manuel Arboleda, Luis Henriquez - Mateusz Możdżeń (70. Vojo Ubiparip), Marcin Kamiński, Siergiej Kriwiec, Dimitrije Injac, Aleksander Tonew (80. Bartosz Ślusarski) - Artjom Rudniew.
PGE GKS Bełchatów: Łukasz Sapela - Filip Modelski, Mate Lacic, Maciej Wilusz, Jacek Popek - Grzegorz Baran, Grzegorz Fonfara, Tomasz Wróbel (90. Mateusz Mak), Miroslav Bozok (90+3. Damian Zbozień), Kamil Kosowski - Marcin Żewłakow (75. Dawid Nowak).
pap, ps