Agnieszka Radwańska, po pokonaniu wiceliderki rankingu tenisistek Rosjanki Marii Szarapowej 7:5, 6:4 w finale turnieju WTA Tour Premier I na twardych kortach w Miami (pula nagród 4,828 mln dolarów) przyznała, że sukcesy zawdzięcza ojcu Robertowi Radwańskiemu.
- Mecz był bardzo wyrównany i wszystko rozstrzygnęło się właściwie w kilku piłkach. Maria jest jedną z najbardziej agresywnie grających zawodniczek, więc ciężko się zdobywa punkty. Ale dzisiaj skutecznie zmieniałam tempo wymian i cały czas szukałam nowych rozwiązań, tak jak zawsze uczył mnie tego ojciec. Wszystko zawdzięczam mojemu ojcu - powiedziała 23-letnia krakowianka.
Trener na odległość
Robert Piotr Radwański od lipca ubiegłego roku nie jeździ z córką na turnieje, ale cały czas prowadzi treningi w Krakowie i służy radami. Wyjątkowo poleciał na Florydę, ale prywatnie, więc nie był w boksie dla trenera. Tam zasiadał kapitan reprezentacji Polski w rozgrywkach o Fed Cup - Tomasz Wiktorowski, który od ubiegłorocznego Wimbledonu towarzyszy zawodniczce podczas większości startów. Ta współpraca przyniosła sukcesy w imprezach WTA Tour - w sierpniu w Carlsbadzie oraz w październiku w Tokio i Pekinie. Krakowianka po raz pierwszy zakwalifikowała się też do turnieju masters - WTA Championships w Stambule, kończącego sezon.
- Jestem po prostu bardzo, bardzo szczęśliwa, że gram od początku roku swój najlepszy tenis. Mam nadzieję, że uda mi się to utrzymać. Kluczowy był dzisiaj mój skuteczny pierwszy serwis (jego celność wyniosła 73 procent - red.). Wiem, że nigdy nie będę tak serwować jak Maria, dlatego starałam się próbować różnych rzeczy i mieszać grę. Musiałam dać z siebie 100 procent, żeby pokonać Marię - powiedziała po finale Radwańska, która odebrała efektowny kryształowy puchar.
"Nie miałam nic do stracenia"
Turniej w Miami nazywany jest często "piątą lewą Wielkiego Szlema", bowiem podobnie jak w czterech najważniejszych imprezach w sezonie losowana jest w nim drabinka na 126 miejsc, z tą różnicą, że 32 rozstawione zawodniczki mają w pierwszej rundzie wolny los. - To wspaniałe uczucie, bo to przecież największy turniej po Wielkim Szlemie. Grałam naprawdę dobrze, koncentrowałam się na swoim serwisie, a jego wygrywanie było kluczem do zwycięstwa. Wyszłam na kort wiedząc, że nie mam nic do stracenia. To niesamowite, że pokonałam w finale tak dobrą zawodniczkę jak Maria. Ona zawsze wywiera na rywalkach presję przez cały mecz, świetnie returnując i dobrze serwując. Ale dzisiaj wszystko funkcjonowało u mnie tak, że nie mogę na nic narzekać - powiedziała Radwańska.
Polka, która zajmuje czwarte miejsce w rankingu WTA Tour, najwyższe w karierze, w tym roku wygrała 26. meczów, a doznała tylko czterech porażek - wszystkie z Wiktorią Azarenką. Białorusinka, liderka rankingu, ma bilans 26-1. - Czuję się pewnie na korcie, gram bardzo dobrze i jeśli utrzymam ten poziom, to wkrótce powinnam wejść do czołowej trójki. Jednak do pierwszego miejsca jest jeszcze daleko - uważa Radwańska, która w Miami wcześniej dwukrotnie odpadała w 1/4 finału (2010-11).
"Radwańska świetnie poruszała się na korcie"
Natomiast Szarapowa na kortach klubu w Key Biscane w swoim czwartym finale poniosła czwarta porażkę (poprzednio 2005-06 i 2011). - Przegrana w finale jest zawsze przykra, szczególnie po dobrej grze w całym turnieju. Ale ona grała bardzo dobrze, bezbłędnie uderzała piłki i nie dawała mi łatwych punktów. Wykorzystała wszystkie szanse, jakie ja jej dałam. Nie grałam dziś wystarczająco agresywnie i popełniłam więcej błędów, niż powinnam (45 przy 12 u Polki - red.). Jeśli drugi serwis ma tylko 110 km/godzinę to trudno zdobywać po nim punkty. Grała długie, szybkie piłki na koniec kortu, które ja odgrywałam najczęściej w środek. Próbowałam znaleźć jakieś rozwiązanie, ale ona świetnie poruszała się po korcie i zawsze była tam, gdzie trzeba - powiedziała Rosjanka, była liderka rankingu WTA.
Trener na odległość
Robert Piotr Radwański od lipca ubiegłego roku nie jeździ z córką na turnieje, ale cały czas prowadzi treningi w Krakowie i służy radami. Wyjątkowo poleciał na Florydę, ale prywatnie, więc nie był w boksie dla trenera. Tam zasiadał kapitan reprezentacji Polski w rozgrywkach o Fed Cup - Tomasz Wiktorowski, który od ubiegłorocznego Wimbledonu towarzyszy zawodniczce podczas większości startów. Ta współpraca przyniosła sukcesy w imprezach WTA Tour - w sierpniu w Carlsbadzie oraz w październiku w Tokio i Pekinie. Krakowianka po raz pierwszy zakwalifikowała się też do turnieju masters - WTA Championships w Stambule, kończącego sezon.
- Jestem po prostu bardzo, bardzo szczęśliwa, że gram od początku roku swój najlepszy tenis. Mam nadzieję, że uda mi się to utrzymać. Kluczowy był dzisiaj mój skuteczny pierwszy serwis (jego celność wyniosła 73 procent - red.). Wiem, że nigdy nie będę tak serwować jak Maria, dlatego starałam się próbować różnych rzeczy i mieszać grę. Musiałam dać z siebie 100 procent, żeby pokonać Marię - powiedziała po finale Radwańska, która odebrała efektowny kryształowy puchar.
"Nie miałam nic do stracenia"
Turniej w Miami nazywany jest często "piątą lewą Wielkiego Szlema", bowiem podobnie jak w czterech najważniejszych imprezach w sezonie losowana jest w nim drabinka na 126 miejsc, z tą różnicą, że 32 rozstawione zawodniczki mają w pierwszej rundzie wolny los. - To wspaniałe uczucie, bo to przecież największy turniej po Wielkim Szlemie. Grałam naprawdę dobrze, koncentrowałam się na swoim serwisie, a jego wygrywanie było kluczem do zwycięstwa. Wyszłam na kort wiedząc, że nie mam nic do stracenia. To niesamowite, że pokonałam w finale tak dobrą zawodniczkę jak Maria. Ona zawsze wywiera na rywalkach presję przez cały mecz, świetnie returnując i dobrze serwując. Ale dzisiaj wszystko funkcjonowało u mnie tak, że nie mogę na nic narzekać - powiedziała Radwańska.
Polka, która zajmuje czwarte miejsce w rankingu WTA Tour, najwyższe w karierze, w tym roku wygrała 26. meczów, a doznała tylko czterech porażek - wszystkie z Wiktorią Azarenką. Białorusinka, liderka rankingu, ma bilans 26-1. - Czuję się pewnie na korcie, gram bardzo dobrze i jeśli utrzymam ten poziom, to wkrótce powinnam wejść do czołowej trójki. Jednak do pierwszego miejsca jest jeszcze daleko - uważa Radwańska, która w Miami wcześniej dwukrotnie odpadała w 1/4 finału (2010-11).
"Radwańska świetnie poruszała się na korcie"
Natomiast Szarapowa na kortach klubu w Key Biscane w swoim czwartym finale poniosła czwarta porażkę (poprzednio 2005-06 i 2011). - Przegrana w finale jest zawsze przykra, szczególnie po dobrej grze w całym turnieju. Ale ona grała bardzo dobrze, bezbłędnie uderzała piłki i nie dawała mi łatwych punktów. Wykorzystała wszystkie szanse, jakie ja jej dałam. Nie grałam dziś wystarczająco agresywnie i popełniłam więcej błędów, niż powinnam (45 przy 12 u Polki - red.). Jeśli drugi serwis ma tylko 110 km/godzinę to trudno zdobywać po nim punkty. Grała długie, szybkie piłki na koniec kortu, które ja odgrywałam najczęściej w środek. Próbowałam znaleźć jakieś rozwiązanie, ale ona świetnie poruszała się po korcie i zawsze była tam, gdzie trzeba - powiedziała Rosjanka, była liderka rankingu WTA.
ja, PAP
Czytaj więcej na Wprost.pl: