- Jestem bardzo rozczarowany, bo zabrakło mi zaledwie 5 funtów (ok. 2,3 kg). Ciężko pracowałem, a jednak się nie udało - powiedział Gardner, właściciel centrum fitness w Logan (stan Utah). Na olimpiadzie w Sydney (2004 r.) zdobył złoty medal w stylu klasycznym w wadze ciężkiej (obowiązywał wtedy limit 130 kg), wygrywając w finale z niezwyciężonym od 1987 roku Rosjaninem Aleksandrem Karelinem. Cztery lata później w Atenach sięgnął po brąz (do 120 kg) i zakończył karierę. Miał wtedy 33 lata.
Po długiej, ośmioletniej absencji Gardner zdecydował się wrócić na matę. Najpierw musiał jednak uporać się z astronomiczną wagą... 215 kg. Wyglądał jak zawodnik sumo. Kiedy w ubiegłym roku opuszczał telewizyjny reality show dla osób otyłych, ważył niewiele ponad 130 kg. To wciąż było za dużo, aby mógł ubiegać się w ten weekend w zawodach o miejsce w reprezentacji. Miał czas tylko do 20 kwietnia. Ostatecznie plan powrotu się nie powiódł, nie osiągnął limitu wynoszącego 120 kg.
Amerykanin słynął z dzielności na zapaśniczej macie i na co dzień. Urodzonemu i wychowanemu na farmie w Star Valley (Wyoming) Gardnerowi nie brakowało dramatycznych momentów w życiorysie. Jako nastolatek (był najmłodszy z dziewięciorga rodzeństwa) m.in. wypadł z rodzinnego samochodu. Pełną grozy "przygodę" przeżył w 2002 roku, kiedy spędził 18 godzin na mrozie, gdy zgubił się podczas przejażdżki na skuterze śnieżnym. Z powodu odmrożeń stracił palec. Dwa lata później miał poważną kraksę na motocyklu.
W 2007 r. przeżył wypadek samolotowy (awionetka z trzema osobami na pokładzie spadła do wody) i po nocy spędzonej na odludziu został uratowany przez rybaka. - Uf, kolejny raz udało mi się uciec śmierci - mówił Gardner po dotarciu na brzeg Zatoki Dobrej Nadziei.
ja, PAP