Adamek podkreślił, że dziewiąty tytuł mistrza Polski rodził się w wielkich bólach. Szczególną uwagę zwrócił na różnego rodzaju personalne zawirowania w jego zespole. - W trakcie sezonu z drużyny odeszli przecież Alonzo Gee, Devin Brown i szczególnie ceniony przeze mnie rozgrywający Oliver Lafayette. Do tego rozstał się z nami trener Pacesas, który ten zespół budował, a z powodu kontuzji straciliśmy dwóch kluczowych zawodników, Przemka Zamojskiego i Roberta Witkę - przypomniał 40-letni szkoleniowiec.
Andrzej Adamek z podziwem patrzy na swoich koszykarzy. - Jestem dumny, że miałem okazję pracować z tymi ludźmi. W pewnym momencie sam zacząłem się zastanawiać, co nam się może jeszcze przydarzyć. Wydaje mi się, że większość drużyn już by się po takich ciosach nie podniosła, tymczasem ci spisani na straty koszykarze niezłomnie dążyli do celu i byli bardzo zdeterminowani, aby zdobyć kolejne mistrzostwo Polski - podkreślił.
Po dwóch pierwszych meczach, które zakończyły się gładkim zwycięstwem obrońców tytułu, wydawało się, że gdynianie mogą wygrać rywalizację z Treflem nawet 4:0. Tymczasem sopocianie, którzy przegrywali 0:2, a później 1:3, zdołali doprowadzić do remisu 3:3. - Nie chciałbym zdradzać szczegółów, ale coś w zespole nie funkcjonowało jak należy i pewne sprawy wymagały wyjaśnienia. Dlatego we wtorek spotkaliśmy się całą drużyną na obiedzie. Ja przekazałem zawodnikom swoje uwagi, a później zostawiłem ich samych, żeby jeszcze porozmawiali we własnym gronie. Widać, że chłopacy pozytywnie zareagowali na tę sytuację - podsumował Adamek.
Gdynia ma obecnie dwie drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej, w których najwięcej do powiedzenia ma Ryszard Krauze - to mistrz Polski Asseco Prokom oraz beniaminek Tauron Basket Ligi Start.
ja, PAP