Początkowo spotkanie to miało odbyć się już w niedzielę, ale plany pokrzyżowały opady deszczu. W poniedziałek wyrównaną grę kibice oglądali tylko przez cztery pierwsze gemy, po których był remis 2:2. Później na korcie niepodzielnie panowały Polki, które pozwoliły rywalkom na zdobycie jeszcze tylko jednego punktu.
- W życiu bym nie powiedziała, że w starciu z nimi stracimy tylko trzy gemy. To był nasz dzień, wszystko u nas funkcjonowało jak należy. Wiedziałyśmy, że one świetnie grają z głębi kortu i musimy unikać wymian. Ten plan sprawdził się w stu procentach - oceniła Agnieszka.
Urszuli w dobrej grze nie przeszkodził nawet rozegrany kilka godzin wcześniej przegrany mecz singla z Amerykanką Sereną Williams 2:6, 3:6. - Granie na korcie trawiastym "wchodzi w nogi", ale na szczęście miałam dość czasu, by się zregenerować. Cieszę się też, że ze Słowaczkami uporałyśmy się tak szybko - powiedziała młodsza z sióstr.
Kolejny mecz Polki rozegrają we wtorek, tym razem ze znacznie bardziej wymagającymi rywalkami. Ich spotkanie z najwyżej rozstawionymi Amerykankami Liezel Huber i Lisą Raymond zaplanowano jako trzecie na korcie numer 14. - Rzeczywiście tych dwóch par nie da się porównać, bo Amerykanki tworzą obecnie najlepszy debel na świecie. Grając z nimi nie można sobie pozwolić na żaden błąd. Są świetnie zgrane, na proste błędy z ich strony nie ma co liczyć - podkreśliła starsza z sióstr.
Zawodniczki odniosły się też do zamieszania z ich strojami. - To było nieporozumienie. Początkowo napis "Poland" na plecach miał być wystarczający, ale pojawił się sygnał, że orzełek ma jednak być, to się znalazł. Cała drużyna w tym pomogła. Jedni biegali po nitkę, drudzy po igłę. Wspólnymi siłami pracowaliśmy nad sukienką, aby wyglądała tak jak należy - wyjaśniła z uśmiechem Agnieszka.
zew, PAP