Chinka, która na 400 m. st. zmiennym z czasem 4.28,43 poprawiła rekord świata o 1,02 sekundy, kategorycznie zaprzeczyła, aby stosowała niedozwolony doping - również testy niczego nie wykazały. Jednak niebywały wyczyn pływaczki, o której jeszcze rok temu mało kto słyszał, wzbudziły wątpliwości Johna Leonarda - dyrektora Międzynarodowego Stowarzyszenia Trenerów Pływackich.
Leonard sądzi, że Ye powinna zostać zbadana nie tylko na doping, ale także genetycznie, sugerując tym samym, że igrzyska w Londynie mogą być pierwszymi, w których zawodnicy mogą testować nowy rodzaj obchodzenia reguł poprzez genetyczną manipulację wspomagającą budowę mięśni, żył i dotleniania krwi. - Historia pokazuje, że za każdym razem, gdy zawodniczka sprawiała wrażenie super-kobiety okazywało się, że brała środki dopingujące - zaznacza Amerykanin nazywający jej wyczyn "niepokojącym", "podejrzanym" i "nie mieszczącym się w głowie".
"Ten przejmujący grozą komentarz jednego z najbardziej renomowanych trenerów na świecie może być zwiastunem sportowców-Frankensteinów, niemożliwej do pokonania rasy super zawodników obdarzonych bardziej wydajnymi płucami, większą siłą mięśni lub innymi cechami umożliwiającymi im wyrwanie medalu za medalem z rąk uczciwych konkurentów" - napisał brytyjski "Daily Mail". Większość technik modyfikacji genów polega na umieszczeniu genetycznie zmodyfikowanego DNA wewnątrz wirusa i wprowadzeniu go do organizmu człowieka. Wirus przenika następnie do jego komórek, a zmodyfikowany DNA przytwierdza się do ludzkiego DNA w tych komórkach - tłumaczy gazeta.
PAP, arb