Kapitan reprezentacji Polski Jakub Błaszczykowski stwierdził po meczu, że "były momenty, w których mogliśmy się pokusić o trzy punkty, bo graliśmy w przewadze jednego zawodnika. Potem już było dziesięciu na dziesięciu i wydaje się, że remis jest zasłużony". - Ale jak najbardziej mamy pretensje do Obraniaka, nie można dać się sprowokować w takich sytuacjach. Najgorsze jest, że to mu się przydarzyło nie po raz pierwszy, tylko drugi. Z Francją mogliśmy jeszcze przymknąć oko, lecz teraz trzeba zareagować - uznał.
- Z pewnością Ukraina i Anglia też mogą stracić punkty w Podgoricy - powiedział Błaszczykowski. - Poprzednie eliminacje pokazały, że tutaj jest gorący teren i na boisku, i poza nim. Kibice wytwarzają dość dużą presję nie tylko na drużynie przeciwnej, lecz również na arbitrach - stwierdził.
Trzeba było strzelić kolejnego gola
Z kolei Adrian Mierzejewski żałował, że polska reprezentacja, przyzwyczajona do gry z kontrataku, nie wykorzystała początkowego jednobramkowego prowadzenia. - Powinniśmy albo zdobyć kolejnego gola, albo spokojnie kontrolować przebieg spotkania. Strzeloną bramką pokazałem, czy słusznie zostałem powołany do kadry. Nie gram w klubie, ale miesiąc bez występów w Trabzonsporze nie musi oznaczać od razu obniżki formy - powiedział.
Mecz był nerwowy
- Spodziewaliśmy się, że walka będzie się rozgrywała nie tylko na boisku - powiedział z kolei Marcin Wasilewski. - Z trybun w kierunku Przemka Tytonia leciały petardy, kawałki krzesełek. Z tego powodu mecz był bardzo nerwowy. My możemy się cieszyć z punktu, bo do przerwy nie mieliśmy nic - powiedział.
- Druga połowa była poprawna, strzeliliśmy bramkę, mieliśmy jeszcze jedną, dwie sytuacje. W swoim gronie mówiliśmy, że nie może być takiej sytuacji jak w meczu z Estonią (0:1), kiedy zabrakło zaangażowania. Chcieliśmy zrobić mały kroczek ku mistrzostwom świata i widać było chęci, walkę. Z gry nie ma co się za bardzo cieszyć, bo jeszcze brakuje składnych akcji. Najważniejsze, że cały zespół stanął na wysokości zadania i nikt nie odstawiał nogi - uznał.
Sądziliśmy, że będzie gorąco
- To ważny punkt dla nas na starcie eliminacji mistrzostw świata - powiedział Przemysław Tytoń. - Sądziliśmy, że będzie gorąco, ale nie aż tak. Nie ma co jednak szukać usprawiedliwień, straciliśmy dwie bramki, dwie strzeliliśmy, jest remis i trzeba patrzeć do przodu. Jeśli chodzi o sytuację z petardami, na pewno odbiła się ona na wszystkich. Kiedy sędzia dwa razy przerywał grę, my wciąż prowadziliśmy 1:0. A potem straciliśmy te dwa gole - przypomniał.
jl, PAP