Dzisiaj mogę powiedzieć jedno – gdybym miała decydować jeszcze raz, to i tak przyjechałabym do Soczi. Właśnie dlatego, że to wszystko się wydarzyło. Niesamowite doświadczenie. Dostałam po dupie bardzo mocno i mam nadzieję, że zareaguję na te kopniaki - mówi o swoich porażkach na trasach przyszłorocznej olimpiady w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Justyna Kowalczyk.
Tłumaczenie się nartami po raz kolejny źle brzmi. Miałam bardzo dobrze przygotowane dwie pary. Jedne ze smarem, drugie bez. Spanikowałam, wybrałam te bez, a pogoda się zmieniła, oziębiło się - wyjaśnia najlepsza polska biegaczka dlaczego zeszła w Soczi z trasy i dodaje: - kiedy ściągałam numerek na szóstym kilometrze, koło trenera, byłam zmęczona jakby było już po biegu.
Polka jest bardzo zaniepokojona przed mistrzostwami świata. - Wyjeżdżam z tras olimpijskich, po dwóch startach, bez punktu. Od dziesięciu lat mi się to nie zdarzyło! Nawet jeżeli umiem znaleźć tysiąc powodów tego, co się stało, niczego to nie zmienia. Często startowałam dużo bardziej zmęczona niż teraz i wychodziłam z tego obronną ręką. Nieraz zakładałam złe narty i też potrafiłam się wygrzebać - mówi.
Kowalczyk uważa, że problemy na trasie to nie brak formy, ale kłopot z doborem nart i smarów. - Widziałam siebie na treningu kilka dni wcześniej. Pokonałam prawie trzydzieści kilometrów i wyglądało to wręcz imponująco. Tylko za często zdarzają się – i to z mojej przyczyny – wpadki. Bo to ja mam ostatnie słowo przy wyborze nart i smarów. Coś nie gra. Może wydaje mi się, że jestem spokojna jak zwykle, a może chcę przedobrzyć?
Justyna Kowalczyk w weekend wystartowała w Soczi dwukrotnie. Za pierwszym razem zajęła 43. miejsce, drugiego biegu nie ukończyła.
pr, "Przegląd Sportowy"
Polka jest bardzo zaniepokojona przed mistrzostwami świata. - Wyjeżdżam z tras olimpijskich, po dwóch startach, bez punktu. Od dziesięciu lat mi się to nie zdarzyło! Nawet jeżeli umiem znaleźć tysiąc powodów tego, co się stało, niczego to nie zmienia. Często startowałam dużo bardziej zmęczona niż teraz i wychodziłam z tego obronną ręką. Nieraz zakładałam złe narty i też potrafiłam się wygrzebać - mówi.
Kowalczyk uważa, że problemy na trasie to nie brak formy, ale kłopot z doborem nart i smarów. - Widziałam siebie na treningu kilka dni wcześniej. Pokonałam prawie trzydzieści kilometrów i wyglądało to wręcz imponująco. Tylko za często zdarzają się – i to z mojej przyczyny – wpadki. Bo to ja mam ostatnie słowo przy wyborze nart i smarów. Coś nie gra. Może wydaje mi się, że jestem spokojna jak zwykle, a może chcę przedobrzyć?
Justyna Kowalczyk w weekend wystartowała w Soczi dwukrotnie. Za pierwszym razem zajęła 43. miejsce, drugiego biegu nie ukończyła.
pr, "Przegląd Sportowy"