Część trybuny numer I na poznańskim stadionie przy ulicy Bułgarskiej grozi zawaleniem wprost na loże zajmowane przez VIP-ów, w tym prezydenta Poznania - podaje "Gazeta Wyborcza".
O problemach z poznańską trybuną wiadomo od marca, kiedy podczas meczu z GKS-em Bełchatów miała ją zająć grupa gimnazjalistów. Administracja Lecha kazała im jednak zająć inne miejsce tłumacząc się czasowym zamknięciem trybuny numer I.
Okazuje się, że sprawa jest poważniejsza - wada jednego z elementów konstrukcji grozi katastrofą budowlaną. - Są pęknięcia. Podobno wykonano ekspertyzę i jest plan naprawy. Poprosiłem już POSiR o przekazanie mi na piśmie takiej informacji - mówi Paweł Łukaszewski, szef poznańskiego nadzoru budowlanego.
Na wieść o pęknięciach Wojciech Ryżyński, projektant stadionu Lecha, przysłał swoich ekspertów. Stwierdzili oni pęknięcie biegnącej wzdłuż trybuny nr 1 olbrzymiej betonowej belki. Groziło to zawaleniem jej na loże znajdujące się piętro niżej.
- Rozkuliśmy szpachel, który i tak sam odpadał, a pod nim stwierdziliśmy brak specjalnych podkładek. Miały one chronić konstrukcję przed kurczeniem się betonu pod wpływem niskich temperatur - mówi Ryżyński. - Nie potrafię tego wytłumaczyć. W projekcie były, ale ich nie ma. Prawdopodobnie wykonawca ich nie zamontował - dodaje architekt.
Ryżyński nie gwarantuje, że wykonawca zamontował podkładki w innych miejscach, choć znajdowały się one w projekcie.
pr, "Gazeta Wyborcza"
Okazuje się, że sprawa jest poważniejsza - wada jednego z elementów konstrukcji grozi katastrofą budowlaną. - Są pęknięcia. Podobno wykonano ekspertyzę i jest plan naprawy. Poprosiłem już POSiR o przekazanie mi na piśmie takiej informacji - mówi Paweł Łukaszewski, szef poznańskiego nadzoru budowlanego.
Na wieść o pęknięciach Wojciech Ryżyński, projektant stadionu Lecha, przysłał swoich ekspertów. Stwierdzili oni pęknięcie biegnącej wzdłuż trybuny nr 1 olbrzymiej betonowej belki. Groziło to zawaleniem jej na loże znajdujące się piętro niżej.
- Rozkuliśmy szpachel, który i tak sam odpadał, a pod nim stwierdziliśmy brak specjalnych podkładek. Miały one chronić konstrukcję przed kurczeniem się betonu pod wpływem niskich temperatur - mówi Ryżyński. - Nie potrafię tego wytłumaczyć. W projekcie były, ale ich nie ma. Prawdopodobnie wykonawca ich nie zamontował - dodaje architekt.
Ryżyński nie gwarantuje, że wykonawca zamontował podkładki w innych miejscach, choć znajdowały się one w projekcie.
pr, "Gazeta Wyborcza"