Euro, dzień drugi: Polacy – bądźcie jak Duńczycy!

Euro, dzień drugi: Polacy – bądźcie jak Duńczycy!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Duńczycy nie pozwolili rozwinąć skrzydeł reprezentacji Holandii (fot. EPA/RUNGROJ YONGRIT/PAP) 
Dirk Kuyt, Klaas-Jans Huntelaar czy Rafael van der Vaart to piłkarze o których trener Duńczyków Morten Olsen może tylko pomarzyć – tymczasem w drużynie Holandii każdy z tych zawodników jest zaledwie rezerwowym. Oranje mieli zmieść z powierzchni ziemi ambitnych Duńczyków – tymczasem wikingowie przypomnieli nam, że futbol to gra piękna, bo nieprzewidywalna.
Holendrzy strzelali na duńską bramkę ponad 20 razy – cóż jednak z tego, skoro konsekwentnie grający duńscy obrońcy zmuszali ich do strzałów z pozycji, z których gola zdobyć nie sposób – a gdy obrona zawiodła na drodze van Persiego, Robbena i Sneijdera stawał znakomicie dysponowany Andersen, albo… sami Holendrzy. Arjen Robben grał tak, jakby zapomniał, że po boisku nie biega sam – i każdą swoja akcję musiał sam kończyć strzałem (w 99 procentach przypadków – niecelnym); z kolei Robin van Persie potykał się o własne nogi, albo nie potrafił przyjąć piłki – co królowi strzelców Premier League zdarza się w jednym meczu na 100. Mecz z Danią to był właśnie ten jeden na 100 meczów.

A Duńczycy? Duńczycy grali uważnie w obronie, spokojnie w pomocy, a gdy nacierający Holendrzy opadali z sił – kontratakowali. I raz im się udało (choć okazji mieli więcej) – Michael Krohn-Deli dostał nieco przypadkowo piłkę w polu karnym i, już zupełnie nieprzypadkowo, skierował piłkę do bramki. A potem Kjaer i spółka, nie bacząc na to, że przeciwko nim grają wicemistrzowie świata, postanowili zrobić wszystko, by prowadzenie utrzymać. I jak postanowili, tak zrobili.

Wnioski z meczu Holendrów z Duńczykami powinni wyciągnąć podopieczni Franciszka Smudy. W meczu z Rosją jesteśmy skazywani na porażkę, tak jak Duńczycy byli skazywani na porażkę w meczu z Holendrami. Rosja gra zresztą podobnie do Holandii – Arszawin to dziś taki rosyjski Sneijder, a Dzagojew czy Pawliuczenko w meczu z Czechami udowodnili, że nie ustępują klasą van Persiemu czy Huntelaarowi. Na boisku jednak nie grają statystyki – tylko piłkarze. I jeśli Wasilewski i Perquis będą równie nieustępliwi jak Kjaer i Agger, Piszczek z Boenischem będą włączali się do akcji jak Jacobsen i Poulsen, a Lewandowski znów udowodni, że nie zwykł marnować podbramkowych sytuacji – to 12 czerwca możemy się cieszyć tak, jak 9 czerwca cieszyli się Duńczycy. Bo w piłce wszystko jest możliwe – trzeba tylko w to mocno wierzyć i trochę pomóc szczęściu. Dali nam przykład Duńczycy jak zwyciężać z faworytami mamy!   

Artur Bartkiewicz