Polska 23 czerwca w środę zmierzy się ze Szwecją w ostatnim meczu fazy grupowej Euro 2020. Spotkanie zostanie rozegrane w Rosji, na stadionie w Sankt Petersburgu. Nie bez znaczenia będzie w tym wypadku fakt, że w regionie utrzymują się rekordowe temperatury. W poniedziałek 21 czerwca termometry wskazały tam 30,7 stopni Celsjusza. Wcześniej najgorętszą temperaturą było tam 30,4 stopnie (2006 rok).
Na środę 23 czerwca zapowiadany jest jednak kolejny rekord, wynoszący 23 stopnie. Już podczas poniedziałkowego meczu Belgii z Finlandią było widać, jak takie temperatury wpływają na zawodników. A dodajmy, że starcie to rozgrywane było o 21, czyli trzy godziny później niż planowany na środę mecz Polaków.
Także w tym kontekście dobrą wiadomością może okazać się odwołany trening przedmeczowy. Nie wynika to co prawda z temperatur, a z wytycznych UEFA dotyczących tego konkretnego obiektu. Na stadionie w Petersburgu mecze rozgrywane są co dwa dni, dlatego dla oszczędzenia murawy nie wpuszcza się tam piłkarzy poza oficjalnymi starciami.
Euro 2020: Kwiatkowski o pogodzie i treningu Polaków
– W Sankt Petersburgu nikt nie ćwiczy. Taką decyzję podjęła UEFA i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Na tym stadionie spotkania odbywają się co dwa dni i chodzi o to, aby oszczędzać murawę. Od początku mówiliśmy, że dla nas brak takich zajęć nie stanowi problemu, a niektórzy piłkarze utrzymują, że to nawet lepiej, bo nie marnujemy czasu na dojazdy na stadion. Rano w dniu meczu mamy natomiast zaplanowany lekki rozruch w hotelu – przekazał rzecznik reprezentacji i PZPN.
Jakub Kwiatkowski odniósł się też do temperatur. – Prognozy są dramatyczne. Spotkanie ze Szwecją rozpocznie się o 18 i przed chwilą sprawdziliśmy, że w środę o tej porze temperatura w Sankt Petersburgu ma sięgać 36 stopni Celsjusza. Może i dobrze, że podobne upały mamy w Gdańsku, bo mogliśmy się przyzwyczaić do tych ekstremalnych warunków – mówił.
Czytaj też:
Euro 2020. Szwecja ma już zapewniony awans. Z Polską zagrają zmiennicy?