Dawid Tomala jest złotym medalistą olimpijskim z Tokio na dystansie 50 km. Tak ogromny sukces, który zanotował w swoim debiucie sprawił, że apetyty na więcej urosły. Jednak na mistrzostwach świata w Eugene chodziarz zajął tylko 19. miejsce, co u wielu kibiców i ekspertów wzbudziło niedosyt.
Jak się później okazało, naszemu mistrzowi olimpijskiemu doskwierał ból w kolanie, który okazał się tak poważny, że musiał wycofać się z późniejszych mistrzostw Europy w Monachium.
Norbert Amlicki "Wprost": Jak u pana ze zdrowiem i jak sytuacja z kolanem?
Dawid Tomala: Genialnie! Jest super, bo i trafiłem pod opiekę wspaniałych ludzi, którzy dopiero zrozumieli, co tak naprawdę się ze mną działo. Teraz nie mam żadnych problemów, więc jest już niesamowity ogień na treningach i jestem bardzo zmotywowany.
Kontuzja to jest ogromne brzemię, które się niesie przez cały sezon. Kiedy coś nas boli to, zamiast rywalizować z chłopakami z całego świata, rywalizuje się samemu ze sobą i ze zdrowiem. Na szczęście teraz to się zmieni i już się nie mogę doczekać kolejnych startów.
Dawid Tomala: W Polsce brakuje fachowców
Który lekarz pana dobrze zdiagnozował?
Dobrze mnie zdiagnozował profesor Ficek, który mieszka ze mną przez płot.
A, który z kolei to był lekarz?
O kurcze, szczerze nie wiem. Chyba to był szósty ortopeda, ale tak naprawdę praca z trenerem i z fizjo teraz sprawiła, że tak naprawdę wszystko się zmieniło.
Myślę, że każdy musi na swojej drodze trafić na taką osobę, czy to jest trener, czy to jest fizjoterapeuta, z którym odnajduje się wspólny język i wspólne takie flow i wtedy to gra dobrze.
Czy uważa Pan, że w Polsce brakuje fachowców?
Zdecydowanie tak. Uważam, że bardzo brakuje fachowców. Uważam, że problem jest to, że jest pewna grupa trenerów z dużym doświadczeniem, ale jednocześnie oni są zamknięci na innowacje.
Inaczej, ja nie jestem tego zwolennikiem, a świat idzie do przodu, a według mnie, jeżeli się stoi w miejscu, to się cofa, więc ja lubię pracować z młodymi ludźmi, którzy są ambitni, którzy cały czas poszukują czegoś nowego. Tak naprawdę trenerów, którzy mają wiedzę, jest ogrom, ale nie zawsze jest łatwo się przebić na tę najwyższą półkę z różnych względów, bo nie zawsze beton da się przebić.
Tomala: Gdybym wystartował na mistrzostwach Europy, to bym ich nie ukończył
Kiedy musiał się pan wycofać z mistrzostw Europy, to co bardziej bolało kolano czy pańska sportowa duma?
Oj zdecydowanie była to trudna decyzja, ale wiem, że słuszna. Jadąc na mistrzostwa kolejne z bólem nie miałoby sensu, bo jadąc tam miałbym z tyłu głowy, że coś jest nie tak i zamiast skupić się na sporcie, wiedziałbym, że niosę ze sobą coś takiego taką myśl czy to doniosę
Taki dodatkowy plecak?
I to bardzo ciężki plecak. Proszę mi wierzyć, bo w pewnym momencie już na mistrzostwach świata w tym roku po 20 kilometrze miałem taki moment, że każdy krok mi sprawiał ból i to naprawdę nie było przyjemne, a jednocześnie patrzymy w dłuższej perspektywie. Niedługo są kolejne mistrzostwa i są igrzyska w Paryżu, na których mi zależy najbardziej i ta decyzja była trudna, ale jedyna i słuszna.
Gdyby jednak pan postanowił wystąpić na ME, to ta decyzja mogłaby pozbawić występu na IO?
Trudno powiedzieć. Prawdopodobnie, gdybym pojechał na te mistrzostwa Europy, to byłaby bardzo duża szansa, żebym ich nie ukończył ze względów zdrowotnych. A zdrowie dla sportowca priorytetem, co nie każdy też rozumie, bo czasami ktoś dokręca śruby do ostatniego dnia i to jest ogromnym błędem. Ja też bardzo dużo tych błędów popełniłem, cały czas się na nich uczę, bo wyciąganie wniosków jest jedyną słuszną drogą do tego, by odnieść kolejny sukces.
Tomala: Odczuwałem ból, który przemieszczał się w kolanie
Co dokładnie było z tym kolanem?
W kości strzałkowej była część kości odłamana i na mięśniu podkolanowym był obrzęk spowodowany techniką, którą się poruszam, przez bardzo duże napięcia, które powstają w paśmie tylnym.
Tak naprawdę odczuwałem ból, który też się przemieszczał w tym kolanie. No nie było, nie było to nic przyjemnego, a krótkotrwałe działania, np. prace z fizjoterapeutą pomagały, ale w momencie, gdy już przechodziła to najwyższa intensywność, dłuższy dystans, to pojawiały się problemy. Ale już po tej kontuzji nie ma śladu!
Kiedy w najbliższym czasie będziemy mogli pana zobaczyć?
Następne starty mam nadzieję, że już w styczniu. Pod koniec stycznia w Hiszpanii będzie start krótki, taki kontrolny przerywnik treningu, żeby zobaczyć, na jakim etapie jesteśmy przygotowani.
Mój docelowy start jest 26 marca w Dudincach na Słowacji. Tam są bardzo fajne zawody, z super obstawą i tam będę robił też minimum na mistrzostwa świata w Budapeszcie, które są w sierpniu. To jest w przyszłym roku moja docelowa impreza sportowa, na której chce się pokazać jak najlepiej i zrobię wszystko, żeby tak było.
Czytaj też:
Iwona Bernardelli uderzyła w PZLA po decyzji dot. mistrzostw Europy. Biegaczka nie gryzła się w językCzytaj też:
Multimedalistka ultramaratonów Patrycja Bereznowska dla „Wprost”: Widziałam konie, które były zajeżdżone na śmierć