To on pomógł Ewie Swobodzie znaleźć się w finale MŚ. Zdradził kulisy

To on pomógł Ewie Swobodzie znaleźć się w finale MŚ. Zdradził kulisy

Ewa Swoboda
Ewa Swoboda Źródło:PAP / Adam Warżawa
Ewa Swoboda została wczoraj szóstą sprinterką na świecie. Było blisko, by wcale nie znalazła się w finale, bo w półfinale była wolniejsza o 0,001 sekundy od Diny Asher-Smith. W awansie do decydującego biegu lekkoatletce pomógł Filip Moterski. Szef sędziów PZLA zdradził kulisy tego, co zrobił.

Ewa Swoboda przeżyła w poniedziałek 21 sierpnia prawdziwy rollercoaster emocji. W swoim biegu półfinałowym sprinterka zajęła dziewiąte miejsce czasem 11,01 i początkowo miała nie zakwalifikować się do finałowego biegu mistrzostw świata. Ósma Brytyjka Dina Asher-Smith była od niej szybsza o 0,001 sekundy.

Chwilowy dramat i ogromne szczęście Ewy Swobody

Ostatecznie sędziowie nagięli trochę zasady i w drodze wyjątku zamiast ośmiu wystąpiło dziewięć sprinterek. Polka dowiedziała się o tym schodząc do strefy mieszanej. Dziennikarz TVP Sport nagrał filmik, na którym Swodoba otrzymuje wiadomość od delegat technicznej o tym, że jednak wystąpi w finale. W jednej chwili z podłamanej zawodniczki zamieniła się w wulkan szczęścia.

Ostatecznie finał wygrała Amerykanka Sha'Carri Richardson z czasem 10,65 na niższych stopniach podium stanęły Jamajki Shericka Jackson – 10,72 i Shelly Ann Fraser-Pryce (10,77). Ewa Swoboda ostatecznie zajęła szóste miejsce z czasem 10,97. Polska sprinterka po swoim biegu wyznała, że ten dzień był dla niej jednym z najlepszych i najgorszych w życiu. – Nie było za dobrze, ale pani powiedziała mi, że biegam w finale i dalej pełna łez pojechałam meleksem. Trenerka pomogła mi poprawić makijaż, bo nie wyglądałam za dobrze. Niesamowite przeżycie. To jeden z najlepszych, ale jednocześnie najgorszych dni w moim życiu – wyznała po finałowym biegu na antenie TVP Sport.

To on pomógł Ewie Swobodzie znaleźć się w finale MŚ

By osiągnąć ten wynik, trzeba było walczyć z organizatorami i składać protest. Uczynił to Filip Moterski, szef sędziów PZLA, który udał się do arbitrów, by walczyć o start Ewy Swobody. W rozmowie z TVP Sport działacz zdradził szczegóły, jak to wszystko wyglądało.

– Moim obowiązkiem było sprawdzić wynik Ewy i Diny Asher-Smith. Różnica między nimi wyniosła 0.001 sekundy. Natychmiast podjąłem decyzję o złożeniu oficjalnej prośby o sprawdzenie zdjęć fotofiniszu z obu biegów dlatego, że zdjęcia upublicznione na stronie organizatora nie dawały pewności, że nie został popełniony błąd. Zaznaczyłem, iż będę chciał się widzieć z arbitrem. Po chwili to się udało. Zwróciłem uwagę na minimalną różnicę. Przedstawiłem argumenty, dodając, że w finale dostępnych jest dziewięć torów. Złożyłem protest formalny i apelację. Sytuacja była na tyle mało klarowna, że dałem do zrozumienia: będę działał do końca i nie odpuszczę. Szybkie działanie PZLA się opłaciło – opowiedział.

Filip Moterski: Wzruszyłem się, gdy widziałem Ewę w finale

Filip Moterski zdradził, że wszystko się działo bardzo szybko. – Jako pierwszy otrzymałem pozytywne wieści. Szybko przekazaliśmy je Ewie. Arbitrzy nie szukali problemów na siłę. Wszystko zajęło siedem minut. Poszło bardzo szybko i płynnie – kontynuował.

– Wzruszyłem się, gdy widziałem Ewę w finale. Poczułem ogromną satysfakcję. Jestem z niej bardzo dumny. Za nią wielki wyczyn. Po raz kolejny udowodniła, że jest wielką zawodniczką. Potrafi być ponad różnymi przeciwnościami. Niesamowite, że w tak niezwykłej kobiecie drzemie tak niezwykły charakter – zakońćzył.

Czytaj też:
Trwają mistrzostwa świata w lekkoatletyce. Oto program startów Polaków na 22 sierpnia
Czytaj też:
Koniec mistrzostw świata dla Damiana Czykiera. To nie był udany bieg

Opracował:
Źródło: TVP Sport