„El Clasico będzie dla FC Barcelony albo gwoździem do trumny, albo trampoliną do sukcesów”

„El Clasico będzie dla FC Barcelony albo gwoździem do trumny, albo trampoliną do sukcesów”

Robert Lewandowski
Robert Lewandowski Źródło: PAP/EPA / Alejandro Garcia
Po remisie 3:3 z Interem Mediolan na Camp Nou sytuacja FC Barcelony w Lidze Mistrzów zrobiła się bardzo trudna. Nic nie jest jeszcze ostatecznie przesądzone, ale szanse na wyjście z grupy drużyny Roberta Lewandowskiego są już tylko matematyczne. O kłopotach i nadziejach Barcelony rozmawiamy z byłym reprezentantem Polski, Kamilem Kosowskim.

Dariusz Tuzimek, „Wprost”: Jeśli wiosną Robert Lewandowski będzie musiał występować w Lidze Europy, pewnie pojawią się opinie, że źle wybrał nowe miejsce pracy, bo przecież Bayern Monachium spokojnie wyjdzie z tej grupy.

Kamil Kosowski: To chyba jednak zbyt mocno postawiona teza. Robert poszedł do Barcelony, żeby spełniać swoje marzenia, żeby grać w dobrym klubie, żyć z rodziną w przyjaznym klimacie... Ale chyba nawet on miał świadomość, w jakim miejscu jest obecnie FC Barcelona. Ze zarówno klub, jak i drużyna są w przebudowie i na wyniki trzeba będzie trochę poczekać.

Zespół Xaviego jest na początku pewnej drogi, potrzeba cierpliwości. Teraz wszyscy jesteśmy nieco rozczarowani, że Barca ma kłopoty w Lidze Mistrzów, ale wynika to głównie ze znakomitego początku sezonu tej drużyny. Lewandowski wprowadził się do niej znakomicie, bez żadnego okresu adaptacyjnego, od razu strzelał gole, a jego zespół wygrywał. Trzeba też zauważyć, że kalendarz rozgrywek był bardzo przychylny dla Barcelony, która mierzyła się głównie ze słabszymi rywalami. Szybko się okazało, że pokonanie np. Viktorii Pilzno 5:1 nie jest miarodajną wykładnią. Kiedy Barcelonie przyszło rywalizować z silniejszymi rywalami, zaczęły się schody. Dość szybko okazało się, że drużyna Xaviego nie jest jeszcze projektem skończonym i ma wiele niedoskonałości.

Myślę, iż Robert wcale nie miał takich oczekiwań, że od razu w pierwszym sezonie wygra z Barceloną Ligę Mistrzów. No nie wygra. Gwarancję sukcesu mógłby mieć gdyby poszedł do Manchesteru City, ale tam – jak wiadomo – postawili na Erlinga Haalanda, który wyczynia w t kosmiczne rzeczy i jest od Lewandowskiego aż o 12 lat młodszy.

Robert wydawał się być sfrustrowany niemocą Barcelony w starciu z Bayernem czy Interem. Wyglądało na to, że jego drużyna ma swoje limity i powyżej pewnego poziomu nie podskoczy.

„Lewy” ma prawo być sfrustrowany, ale też musi spojrzeć na siebie, na to, na ile pomógł drużynie w tych trudnych meczach. Gdyby nie fakt, że w środę zdobył na Camp Nou dwie bramki, to za mecz z Interem Robert raczej nie dostałby najwyższych not. Nie może też narzekać, że drużyna nie tworzyła mu dobrych sytuacji, bo swoje okazje miał. Strasznie mu przeszkadzał w meczu z Interem potężnie zbudowany Milan Škriniar, z którym ścierał się kilka razy w takich bardzo fizycznych pojedynkach. Było łapanie za koszulkę, były przepychanki i kuksańce. Robert nie pozostawał Słowakowi dłużny.

Generalnie niepokojące jest to, że trenerzy innych zespołów – także selekcjonerzy poszczególnych reprezentacji – mieli okazję zaobserwować, że to jest właśnie taki styl grania obrońcy, jakiego Robert nie lubi, z jakim sobie średnio radzi. To dla nich duża podpowiedź.