W PZPN-ie „lecą głowy”. Federacja zwolniła pracownika za ostatni skandal

W PZPN-ie „lecą głowy”. Federacja zwolniła pracownika za ostatni skandal

Cezary Kulesza, prezes PZPN
Cezary Kulesza, prezes PZPN Źródło:Newspix.pl / Łukasz Grochala/Cyfrasport
PZPN nie ma ostatnio najlepszej passy. Ostatnio w związku znów wybuchła kolejna afera związana ze skorumpowanym sędzią, który przed laty miał swój negatywny udział w aferze korupcyjnej. Według medialnych doniesień po tym skandalu stanowisko stracił jeden z pracowników federacji.

Od dłuższego czasu Polskim Związkiem Piłki Nożnej trzęsą kolejne afery – począwszy od premiowej, na tej związanej z Mirosławem Stasiakiem kończąc. Mało tego, w ostatnich dniach byliśmy świadkami jeszcze jednej wizerunkowej wpadki federacji. Tym razem medialne doniesienia sugerują, że wewnętrzna reakcja władz PZPN była wyjątkowo ostra, bo skończyła się zwolnieniem.

PZPN zwolnił pracownika w związku aferą dot. Antoniego Fijarczyka

O co chodzi? Podczas transmisji z losowania par Pucharu Polski zaprezentowano klip promujący rozgrywki. Zadziwiające było to, kto się na nim pojawił – na samym początku wideo widzieliśmy niejakiego Antoniego Fijarczyka, który przed laty został aresztowany w trakcie afery korupcyjnej. Jak to w dobie internetu bywa, obrazek ten szybko zaczął krążyć po sieci, a wokół federacji rozpętała się kolejna burza.

Niedługo potem nowy dyrektor Departamentu Komunikacji i Mediów, czyli Tomasz Kowalski, przeprosił za całe zajście, a potem to samo zrobił Łukasz Wachowski. Ten drugi zapewnił również, że osoby odpowiedzialne za przygotowanie klipu „poniosą konsekwencje służbowe”.

Kim był człowiek zwolniony przez PZPN z powodu niefortunnego klipu?

Okazuje się, że nie były to puste słowa. Z relacji „Przeglądu Sportowego” oraz „Wirtualnej Polski” wynika, że jeszcze tego samego dnia PZPN zwolnił jedną osobę współodpowiedzialną za stworzenie kontrowersyjnego klipu. „Chodzi o związkowego archiwistę, czyli osobę, która nie montowała zamieszczonego materiału, tylko wybierała do niego fragmenty” – czytamy w artykule z pierwszego z wymienionych źródeł.

Drugie z kolei informowało, że trzech pracowników z Działu Marketingu i Sponsoringu, Biblioteki Piłkarstwa Polskiego i Departamentu Komunikacji i Mediów nie otrzyma obiecanych premii za trzeci kwartał.

PZPN w ogniu krytyki za „pokazówkę”

Zwolnienie pracownika po tej aferze stanowi jednocześnie duży kontrast wobec tego, jak PZPN zareagował na poprzedni, dużo większy i ważniejszy skandal z udziałem Mirosława Stasiaka. Wtedy federacja przyjęła zupełnie inną taktykę – spychania odpowiedzialności na jednego ze sponsorów i zasłaniania się niewiedzą w całej sprawie. Nikt wówczas nie został ukarany ani zwolniony.

Dlatego też tym razem związek… Zebrał dodatkową krytykę za wyciągnięcie zbyt poważnych konsekwencji wobec wspomnianego archiwisty. W środowisku decyzja ta została odebrana jako „pokazówka”, której efekt jest niewspółmiernie poważny w porównaniu z przewiną. Jednocześnie podkreśla się, że w dużo poważniejszej aferze związanej ze Stasiakiem odpowiedzialności i konsekwencji nie poniósł nikt, a powinien – dużo większe, niż tym razem. Krytyczne głosy w tej sprawie wydawali tacy dziennikarze jak np. Adam Sławiński z Kanału Sportowego, Szymon Jadczak z „Wirtualnej Polski”, czy Jakub Polkowski z Canal+ Sport i Foottrucka.

Czytaj też:
Polska zagra z Mołdawią w dniu wyborów. PZPN podjął decyzję
Czytaj też:
Zbigniew Boniek nie gryzł się w język. Skrytykował postawę polskich zespołów w europejskich pucharach

Opracował:
Źródło: Przegląd Sportowy/Wirtualna Polska