Lech Poznań wygrał po dogrywce z Błękitnymi Stargard Szczeciński 5:1 i awansował do finału Pucharu Polski. – Błękitni Stargard Szczeciński są nieobliczalną drużyną. Już pogratulowałem trenerowi Kapuścińskiemu, bo zmusili nas do maksymalnego wysiłku. Prywatnie będę im kibicował i życzę jak najlepiej – mówił po meczu trener Lecha Maciej Skorża.
– Mecz zaczęliśmy dobrze, bo w pierwszych minutach mieliśmy kilka niezłych sytuacji i można było powiedzieć, że bramka wisi w powietrzu. Niestety, przytrafił nam się moment niefrasobliwości w grze na własnej połowie i straciliśmy gola. Wtedy zadanie, które już przed meczem wydawało się trudne, zrobiło się jeszcze trudniejsze. Przegrywając 0:1, bardzo skomplikowaliśmy sobie zadanie – skomentował początek spotkania Skorża. – Gdy straciliśmy gola, cały Poznań pewnie wstrzymał oddech. Cieszę się, że mimo to zakończyliśmy mecz sukcesem – dodał.
Drużyna z Poznania jeszcze przed przerwą zdołała strzelić dwie bramki i objąć prowadzenie. – Bardzo dobrze, że jeszcze w pierwszej połowie zdołaliśmy wyjść na prowadzenie. To było dla nas kluczowe, bo pozwoliło nam zejść do szatni w lepszych nastrojach. W drugiej części nasza gra na pewno miała lepsze momenty i te, w których było trochę chaosu. Najważniejsze, że padła trzecia bramka i szkoda tylko, że przed 90. minutą nie wbiliśmy kolejnej, bo były przecież sytuacje. Ale graliśmy zbyt nerwowo, co akurat potrafię zrozumieć po tym, co drużyna przeżyła w ostatnim tygodniu; trudno wtedy o spokój w szeregach – analizował trener Lecha Poznań.
Czerwona kartka
W spotkaniu w Poznaniu drużyna Błękitnych przez 90 minut musiała radzić sobie w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Łukasza Kosakiewicza. – W dogrywce rywale opadli z sił, bo przecież tak długo grali bez jednego zawodnika, więc mieliśmy ułatwione zadanie. Nie chcę marudzić, że awansowaliśmy dopiero po dogrywce. Cieszę się, że drużyna potrafiła się obronić i awansować do finału – powiedział Maciej Skorża. Trener Lecha nie był w stanie powiedzieć, co byłoby, gdyby Błękitni grali cały mecz w jedenastu. – To pytanie do wróżki.
Maciej Skorża przed meczem nie zakładał, że Lechowi nie uda się awansować. – Gdyby Lech nie dotarł dziś do finału, to byłaby to ogromna porażka i rozczarowanie. Nawet nie chciałem układać scenariusza na wypadek, gdybyśmy odpadli. Taką plamę ciężko byłoby zmazać – przyznał.
pg, sport.pl
Drużyna z Poznania jeszcze przed przerwą zdołała strzelić dwie bramki i objąć prowadzenie. – Bardzo dobrze, że jeszcze w pierwszej połowie zdołaliśmy wyjść na prowadzenie. To było dla nas kluczowe, bo pozwoliło nam zejść do szatni w lepszych nastrojach. W drugiej części nasza gra na pewno miała lepsze momenty i te, w których było trochę chaosu. Najważniejsze, że padła trzecia bramka i szkoda tylko, że przed 90. minutą nie wbiliśmy kolejnej, bo były przecież sytuacje. Ale graliśmy zbyt nerwowo, co akurat potrafię zrozumieć po tym, co drużyna przeżyła w ostatnim tygodniu; trudno wtedy o spokój w szeregach – analizował trener Lecha Poznań.
Czerwona kartka
W spotkaniu w Poznaniu drużyna Błękitnych przez 90 minut musiała radzić sobie w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Łukasza Kosakiewicza. – W dogrywce rywale opadli z sił, bo przecież tak długo grali bez jednego zawodnika, więc mieliśmy ułatwione zadanie. Nie chcę marudzić, że awansowaliśmy dopiero po dogrywce. Cieszę się, że drużyna potrafiła się obronić i awansować do finału – powiedział Maciej Skorża. Trener Lecha nie był w stanie powiedzieć, co byłoby, gdyby Błękitni grali cały mecz w jedenastu. – To pytanie do wróżki.
Maciej Skorża przed meczem nie zakładał, że Lechowi nie uda się awansować. – Gdyby Lech nie dotarł dziś do finału, to byłaby to ogromna porażka i rozczarowanie. Nawet nie chciałem układać scenariusza na wypadek, gdybyśmy odpadli. Taką plamę ciężko byłoby zmazać – przyznał.
pg, sport.pl