To był drugi najszybciej strzelony gol w historii Ekstraklasy! Raków przerwał passę beniaminka

To był drugi najszybciej strzelony gol w historii Ekstraklasy! Raków przerwał passę beniaminka

Piłkarze Rakowa Częstochowa w meczu z Radomiakiem
Piłkarze Rakowa Częstochowa w meczu z Radomiakiem Źródło: Newspix.pl
Zgodnie z przewidywaniami Raków Częstochowa zwyciężył z Radomiakiem na wyjeździe. Zwycięstwo drużyny Marka Papszuna przypieczętowała druga najszybciej zdobyta bramka w historii Ekstraklasy.

Ostre, intensywne, trzymające w napięciu – takie właśnie było starcie Radomiaka z Rakowem Częstochowa.

Giannis Papanikolaou z golem już 13. sekundzie

Miejscowi kibice nie zdążyli jeszcze wrócić z kolejki po napoje i hot dogi, niektórzy spóźnili się na początek spotkania o minutę i już to wystarczyło, aby przegapili gola. Trzynaście sekund – tyle czasu potrzebowali goście, aby wyjść na prowadzenie. Papanikolaou nie miał litości dla swoich rywali, kiedy nabiegł w kierunku wybitej z pola karnego piłki po niecelnym dośrodkowaniu. Grek przymierzył, huknął i za chwilę cieszył się z bramki nieprzeciętnej urody.

Wydawało się, że zanim obie drużyny zejdą na przerwę, obejrzymy jeszcze kilka trafień, bowiem bramka Majchrowicza była dosłownie bombardowana przez podopiecznych trenera Papszuna. Sam Lederman czterokrotnie próbował swojego szczęścia. A przecież swoje szanse mieli też Petrasek czy Wdowiak.

Radomiak nie składał broni

Radomiak nie składał broni (o czym świadczy na przykład próba Mauridesa), ale w tej nawałnicy był zwyczajnie zagubiony. Najbardziej dało się to dostrzec po Thabo Cele, którego Dariusz Banasik zdjął w 25. minucie ze względu na żółtą kartkę, z powodów taktycznych oraz gigantycznego stresu zawodnika. Co ciekawe jednak zaliczył on jedną genialną interwencję na początku spotkania, gdy w ostatnich chwili wybił zmierzającą do siatki futbolówkę, czyli uratował Radomiak przed szybką utratą drugiego gola.

Dobry dla widowiska był fakt, że po wznowieniu gry gospodarzom nadal zależało na walce o korzystny wynik. Niewiele brakowało, by zaskoczyli częstochowian w 54. minucie, kiedy cała zespół gości zapomniał o tym, jak świetny w grze głową jest Maurides. Brazylijczyk urwał się spod krycia, Leandro dośrodkował mu idealnie, a zawodnicy Rakowa tylko patrzyli, jak futbolówka leci… Na aut bramkowy. Gdyby napastnik uderzył celniej, Kovacević raczej by tego nie obronił. Bośniakowi musiało zrobić się gorąco też kilka chwil później, gdy o kilka centymetrów pomylił się Angielski.

Dwie akcje, które mogły rozstrzygnąć mecz. Filip Majchrowicz bliski kompromitacji

W 62. minucie z kolei bliski popełnienia gigantycznego błędu był Majchrowicz. Na bramkarza szarżował Tudor, golkiper chciał go okiwać „na zamach”, ale zamiast tego trafił w nogi Chorwata. Tylko desperackie rzucenie się pod nogi wahadłowego uratowało Radomiak przed utratą następnej bramki. Później znakomitą okazję do podwyższenia wyniku i zamknięcia spotkania zmarnował też Sorescu.

Goście zatem musieli do samego końca spotkania stresować się tym, czy dowiozą minimalne prowadzenie do ostatniego gwizdka, czy jednak nie. W końcu ta sztuka im się udała i wygrali 1:0. Dla Zielonych była to pierwsza ligowa porażka od końcówki września. Ostatni raz ekipa Dariusza Banasika przegrała 13 meczów temu ze Stalą Mielec.

twitterCzytaj też:
Robert Lewandowski pokonał kolejną barierę. Bayern zdeklasowany

Źródło: WPROST.pl