Od początku sezonu 2022/23 forma zarówno Lechii Gdańsk jak i Lecha Poznań pozostawia wiele do życzenia. W meczu drużyn rozczarowujących górą wyszła druga z wymienionych ekip. Mało tego, to spotkanie w wykonaniu podopiecznych van den Broma ma prawo dawać kibicom spore nadzieje na lepsze jutro.
Nika Kwekweskiri otworzył wynik meczu Lechia Gdańsk – Lech Poznań
Mniej więcej po kwadransie zostaliśmy świadkami sytuacji, po której gospodarze mogli wyjść na prowadzenie. Fatalnie zachował się Milić, któremu Diabate sprzątnął piłkę sprzed nosa, a następnie pobiegł w kierunku bramki Bednarka. Jego uderzenie pozostawiało jednak wiele do życzenia. Po chwili zaś refleks golkipera Kolejorza sprawdził Durmus.
Kilka chwil później mało brakowało, by do siatki trafił Abu Hanna, aczkolwiek… Własnej. Jeden z poznaniaków centrował z lewej strony w kierunku Szymczaka, który nie doszedł do futbolówki w przeciwieństwie do Izraelczyka. Po jego interwencji piłka uderzyła w poprzeczkę. Niedługo potem Lech i tak cieszył się z trafienia. Po wycofaniu futbolówki do Kwekweskiriego Gruzin przymierzył z dystansu i nie dał szans zasłoniętemu Kuciakowi.
Gol do szatni pod koniec pierwszej połowy
Tuż pod koniec pierwszej części spotkania goście jeszcze podwyższyli prowadzenie, dzięki zabójczej kontrze. Wyprowadził ją Skóraś, który w kluczowym momencie podał piłkę do Velde, a ten trafił do siatki. Norweg z dziecinną łatwością zwiódł Tobersa „na zamach”, po czym posłał idealne techniczne uderzenie do bramki Biało-Zielonych.
Niedługo potem mogło być 3:0, gdy oko w oko z Kuciakiem stanął Szymczak, lecz niedoświadczony napastnik uderzył prosto w rywala.
Lechia Gdańsk – Lech Poznań. Michał Skóraś i Filip Marchwiński zabłysnęli
W drugiej połowie Kolejorz bynajmniej nie zwolnił tempa, a jeszcze miał ochotę docisnąć przeciwników. Już po pięciu minutach gry to nastawienie mogło im się mocno opłacić. Mogło, lecz tak się nie stało, bo szczęścia zabrakło Ishakowi.
Co jednak nie udało się kapitanowi poznaniaków, to uczynił Skóraś mniej więcej po godzinie gry. To on sam do spółki z Marchwińskim w duecie rozmontowali defensywę gdańszczan. Najpierw skrzydłowy podholował piłkę pod pole karne, oddał ją do rozgrywającego, a ten bez przyjęcia wypuścił kolegę w „szesnastkę”. Mimo ostrego kąta Skóraś podwyższył wynik na 3:0. Jak się później okazało, jednocześnie ustalił wynik meczu.
Czytaj też:
Raków Częstochowa górą w hicie Ekstraklasy. Festiwal nieskuteczności w meczu z Pogonią Szczecin