Jan Urban dla „Wprost”: Na pewno Barcelony nie można skazywać na porażkę w El Clasico w Madrycie

Jan Urban dla „Wprost”: Na pewno Barcelony nie można skazywać na porażkę w El Clasico w Madrycie

Robert Lewandowski
Robert Lewandowski Źródło: PAP/EPA / Alejandro Garcia
W niedzielę wielkie El Clasico w Madrycie, pierwsze, w którym zagra Robert Lewandowski. Barcelona walczy o odzyskanie twarzy po niepowodzeniach w Lidze Mistrzów, Real o potwierdzenie swojej dominacji w Hiszpanii i Europie. Jakie rady ma dla „Lewego” Jan Urban, który kiedyś sam strzelił trzy gole Realowi w Madrycie?

Dariusz Tuzimek, „Wprost”: Jeszcze niedawno trudno by było wskazać faworyta El Clasico, ale po słabszej ostatnio serii FC Barcelony, trzeba powiedzieć, że drużyna Xaviego ma wyraźny dołek formy. Real, na tę chwilę wydaje się zespołem, w którym wszystko funkcjonuje dużo lepiej niż u rywala z Katalonii.

Jan Urban: Tak, drużynie z Madrytu wszystko się układa. Real w Lidze Mistrzów – po remisie w Warszawie z Szachtarem Donieck – już zapewnił sobie awans z grupy. W La Liga mają tyle samo punktów, co liderująca Barcelona, więc ewentualne zwycięstwo w niedzielę da im pierwsze miejsce w tabeli. Mentalna przewaga przed tym meczem jest po stronie „Królewskich”. Dochodzi do tego atut gry przed własną publicznością i fakt, że we wtorek w Warszawie kilku graczy Realu mogło już odpoczywać. Natomiast Barcelona musiała do końca meczu z Interem Mediolan wypruwać się z sił i tam nikt się nie oszczędzał. A na końcu i tak wszyscy w ekipie „dumy Katalonii” mieli poczucie porażki, bo remis 3:3 daje już tylko iluzoryczne szanse na awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Czyli nastroje w Barcelonie nie są najlepsze. Cała sztuka polega teraz na tym, żeby negatywne emocje wyrzucić z głowy, odbudować się psychicznie i zagrać w Madrycie bez żadnego obciążenia mentalnego.

Jak przyjęto odpadnięcie Barcy z Ligi Mistrzów?

Mieszka pan teraz w Hiszpanii, jak tam przyjęto fakt, że Barcelona najprawdopodobniej nie zagra wiosną w Lidze Mistrzów? Panuje duże rozczarowanie?

Może nie w całej Hiszpanii, ale w Katalonii na pewno tak. Był szok i niemal żałoba, że drużyna w meczu, określanym tu tutaj finałem – bo tak go nazwał Xavi – nie dała rady wygrać. Wszyscy zdają sobie sprawę z konsekwencji sportowych, wizerunkowych, ale przede wszystkim finansowych dla klubu, jeśli „Barca” nie wyjdzie z grupy. A raczej nie wyjdzie, bo trudno sobie wyobrazić, żeby Inter nie wygrał na własnym boisku z najsłabszą w tej grupie Viktorią Pilzno. Hiszpańska prasa podała, że odpadnięcie Barcelony z Ligi Mistrzów to strata minimum 20 milionów euro, bo w klubie zakładali, że drużyna dotrze co najmniej do ćwierćfinału.

Żeby tę stratę zbilansować, „Barca” musiałaby wygrać Ligę Europy. Więc finansowo i sportowo nie jest w stolicy Katalonii za wesoło. Ale w El Clasico wszystko się może zdarzyć. Tu dochodzą do głosu emocje, wielkie ambicje, napięcie nerwowe, stres, a co za tym idzie także błędy na boisku, więc na pewno Barcelony nie można skazywać na porażkę w Madrycie.

Jan Urban: Projekt nowej Barcelony nie jest skończony

Obserwuje pan drużynę Barcelony z bliska i bardzo uważnie. Jaki jest największy problem tego zespołu?

Zdecydowanie defensywa, a wynika to głównie z braku stabilizacji w linii obrony. Ciągle ktoś jest kontuzjowany, co zmusza trenera do kolejnych rotacji i w efekcie bardzo słabo to wygląda. Oczywiście trzeba pamiętać, że Barcelona jest w przebudowie i moim zdaniem kwestią czasu jest, żeby ta defensywa była szczelniejsza, grała pewniej. Póki co brak trzech takich obrońców, jak Andreas Christensen, Jules Koundé i przede wszystkim Ronald Araújo, jest bardzo widoczny.

Jeszcze w lidze hiszpańskiej Barcelonie udaje się ukryć te deficyty, drużyna prawie nie traci bramek, bo rywale są słabsi. No i świetnie broni ter Stegen. Ale już w tak wymagających rozgrywkach, jak Liga Mistrzów, dobra postawa bramkarza to zbyt mało, więc poważne błędy obrońców kończą się utratą goli i punktów.

W perspektywie zbliżającego się El Clasico bardzo niepokojące dla kibiców Barcelony jest to, że drużyna Xaviego nie radzi sobie z silnymi przeciwnikami, takimi jak Bayern Monachium czy Inter. A Real też przecież słaby nie jest.

To fakt, że „Barca” ma taki problem i w Hiszpanii nikt z tym nie polemizuje. Raczej wszyscy starają się zwrócić uwagę, że projekt tej nowej Barcelony nie jest jeszcze skończony. To nadal plac budowy, więc nie można teraz oczekiwać zbyt wiele. Pamiętajmy, że klub od pewnego czasu był pogrążony w głębokim kryzysie, z którego dopiero zaczął się wydobywać. To jest proces, to musi potrwać. Są więc takie mecze FC Barcelony, gdy jej piłkarze już przypominają tą dobrą „Barcę” z czasów trenerów Luisa Enrique czy Pepa Guardioli, a są też takie spotkania, gdy zespół jest kompletnie bezradny.

Źródło: WPROST.pl