Kibice Barcelony mogli mieć skwaszone miny w ostatnich dniach. Po odpadnięciu w ćwierćfinale Pucharu Króla mistrzowie Hiszpanii stracili bowiem kolejną sposobność do włożenia czegoś do klubowej gabloty. Drużyna trenera Xaviego Hernandeza musi się skupić na celach, jakimi są Liga Mistrzów oraz obrona krajowego tytułu.
Skuteczna pogoń Barcelony, Robert Lewandowski z asystą
Szansa na zrehabilitowanie się za porażkę w krajowym pucharze nastąpiła w sobotni wieczór. Do stolicy Katalonii przyjechał bardzo przeciętny w tym sezonie zespół Villarreal. Klub, który jeszcze nie tak dawno potrafił być w najlepszej czwórce Ligi Mistrzów, teraz bardziej niż o europejskich pucharach, myśli o utrzymaniu w LaLiga.
Dla Barcy była to idealna okazja do tego, żeby nabrać ponownego rozpędu. Jak się jednak okazało, zamiast sukcesu, skończyło się na wielkim rozczarowaniu. I choć drużyna ze stolicy Katalonii potrafiła wyjść ze sporych opałów, w zaledwie 11. minut wychodząc z 0:2 w meczu. Villarreal mogło zresztą prowadzić wyżej, gdyby nie przewinienia i pozycja spalona przy trafieniach, jeszcze z pierwszych 45 minut spotkania.
Symboliczny sygnał do odrabiania strat dla Barcelony dało trafienie na 1:2, przy którym asystował Robert Lewandowski. Być może nie było to zagranie w pełni celowe, ale Polak dołożył ostatnie dotknięcie, mające wpływ na późniejsze wydarzenia na boisku. Dodajmy, wspomniane jedenaście minut i remontada Barcy, to czas od 60. do 71. minuty. Jak się jednak okazało, to nie był ostatni ważny moment pojedynku.
Koniec Xaviego Hernandeza na ławce mistrzów Hiszpanii?
Zamiast 3:2 ze wspomnianej 71. minuty, ostatecznie trzynaście minut później było... 3:3. Goście zagrali w Katalonii naprawdę bardzo ambitnie, nawet mając tak ogromne problemy z grą defensywną. Villarreal to kolejny z zespołów, który pokazał też, jak duże problemy w sferze mentalnej mają wciąż aktualni mistrzowie Hiszpanii. Barca mogła bowiem dużo wcześniej wrzucić wyższy bieg, aniżeli przy stanie 0:2. Dopiero kiedy zrobiło się nerwowo, Duma Katalonii zaczęła prezentować się lepiej.
Lewandowski z boiska zszedł przy stanie 3:2 dla gospodarzy, a ostatecznie skończyło się na 3:5. Villarreal dopiął swego, najpierw wyrównując w 84. minucie, a następnie wychodząc w niemal ostatniej akcji meczu na prowadzenie.
Wcześniej sędzia główny nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego dla gospodarzy. Choć piłka trafiła w rękę jednego z obrońców, arbiter uznał, że w tym wypadku nie ma mowy o jedenastce.
Gole na 3:4 i 3:5 to była konsekwencja skutecznych kontr ze strony przyjezdnych. Kto wie, być może to spotkanie było początkiem końca, bądź... samym końcem Xaviego Hernandeza.
Barcelona jest bowiem coraz dalej od tego, żeby nie tylko osiągać korzystne wyniki, ale choćby cieszyć kibiców swoją grą. Gwizdy na własnym stadionie, no nie tak to powinno wyglądać na terenie takiej legendy.
Czytaj też:
Brutalne zagranie Arkadiusza Milika. W taki sposób Polak wyleciał z boiskaCzytaj też:
Trzęsienie ziemi w Liverpoolu! Jurgen Klopp odchodzi z końcem sezonu