Jerzy Brzęczek w roli trenera piłkarskiej reprezentacji Polski od samego początku nie miał łatwo. Przychodził co prawda po katastrofalnym mundialu, ale przejmował od Adama Nawałki gotową drużynę. Nie zaczynał od zera, miał jedynie przywrócić kadrze odpowiedni blask i wprowadzić do niej młodych zawodników. Już pierwsze tygodnie jego pracy pokazały, że rewolucji nie będzie. Brzęczek wystawiał niemal tych samych piłkarzy, z których korzystał Nawałka.
Już na starcie nowy selekcjoner zraził do siebie wiele osób nieprzemyślanymi decyzjami. Mocno stawiał na niegrającego w klubie, a spokrewnionego ze sobą Jakuba Błaszczykowskiego, za co otrzymał od internautów pseudonim „Wuja”. Promował też Arkadiusza Recę ze swojej ostatniej drużyny – Wisły Płock. Największa krytyka spadła jednak na Brzęczka po włączeniu do sztabu Andrzeja Woźniaka, 52-letniego trenera bramkarzy, który w przeszłości skazany był prawomocnie za korupcję. Podnoszono, że reprezentacja kraju nie jest miejscem dla tego typu osób.
Mecze Brzęczka, piłkarze Nawałki
Dalej mieliśmy okres testowy, w którym Brzęczek mógł do woli eksperymentować i wprowadzać nowych zawodników. Tymczasem w meczach Ligi Narodów, traktowanej przez większość drużyn jako rozgrywki pół-towarzyskie, polski skład wciąż do złudzenia przypominał drużynę Nawałki. Nie imponowały też wyniki: w pierwszych 6 meczach Biało-czerwoni nie wygrali ani razu. Przegrali z Czechami, Włochami i Portugalią. Remisowali z Irlandią, znów Włochami i znów Portugalią.
Wtedy też po raz pierwszy na niebezpośrednią krytykę pod adresem trenera pozwolił sobie kapitan reprezentacji, Robert Lewandowski. – Popatrzmy, jak trudno było nam stworzyć sytuacje – przyznał, zgadzając się z dziennikarzami krytykującymi grę Polski bez skrzydłowych. – Piłkarze przede wszystkim powinni skoncentrować się na tym, żeby wykonywać zadania narzucone przez trenera. Pamiętam, że Robert po treningu mówił, że wszystko wyglądało bardzo dobrze – komentował całą sytuację Brzęczek.
Starcie Brzęczka z Bońkiem
W listopadzie 2018 roku nastroje wokół kadry były wyjątkowo złe. Brzęczek był powszechnie krytykowany, a prezes PZPN mówił nawet o „profanowaniu reprezentacji”. – Nie może być tak, że powołujemy tych, którzy w ogóle nie grają w piłkę – stwierdzał, odnosząc się do sytuacji Kuby Błaszczykowskiego, odsuwanego od gry w swoim klubie w Bundeslidze. – Jeśli Kuba nie będzie grał, nie ma prawa przyjeżdżać na reprezentację. Zasady muszą być – dodawał.
Brzęczek odpowiadał wówczas dziennikarzom, że „na pewno nikt nie jest w stanie ingerować w moje decyzje personalne”. – Mamy z prezesem różne zdania, inne spojrzenie – stwierdzał. Wielu sądziło, że taka wymiana z czułym na własnym punkcie prezesem związku piłkarskiego może skończyć się dla Brzęczka dymisją. Wówczas jednak nie zdecydowano się na taki krok, czekając na mecze eliminacyjne do Euro 2020.
Rok 2019, chwila oddechu dla Brzęczka
Rok 2019 przyniósł jednak serię pomyślnych wyników w starciach z przeciętnymi rywalami, co najprawdopodobniej ocaliło posadę Jerzego Brzęczka. Pomimo krytykowanego przez niemal wszystkich ekspertów stylu gry, reprezentacja Polski z 10 meczów wygrała aż 8, przegrywając tylko ze Słowenią i remisując z Austrią. Po drodze odnotowała wygraną 4:0 z Izraelem, co było chyba najlepszym występem Polaków pod wodzą tego trenera.
We wrześniu 2019 roku Zbigniew Boniek stanął w obronie selekcjonera. Po słabszym meczu z Austrią nie chciał dołączyć do grona atakującego szkoleniowca reprezentacji. – Nie będę się ośmieszał, obwiniając go o wszystko. Żyjemy w czasach hejtu, ale to nie znaczy, że ja mam się zachowywać jak hejter – podkreślał prezes PZPN. – Moim zdaniem w reprezentacyjnej piłce pytanie o styl jest mniej uzasadnione – stwierdzał.
O wbijaniu szpil w trenera nie zapomniał za to Robert Lewandowski, który cały czas zwracał uwagę na mierną grę reprezentacji w stosunku do jej potencjału. Nasz napastnik po remisie z Austriakami stwierdził, że widzi wiele problemów w pomyśle na grę reprezentacji. Wtedy jednak Boniek ponownie poparł Brzęczka. – Co to da, gdy rzuci mocną opinię do dziennikarzy? Lepiej, żeby do kamery wypowiedział się z pokorą, dyplomatycznie, a swoje napięcie rozładował w szatni – komentował.
Rok 2020, koronawirus i niemoc reprezentacji Brzęczka
Rok 2020 w piłce reprezentacyjnej zaczął się właściwie dopiero jesienią. Wcześniejsze mecze z powodu pandemii odwołano bądź przełożono na późne miesiące. Nasza drużyna narodowa grała też kilka spotkań bez Roberta Lewandowskiego, który odpoczywał po zdobyciu Pucharu Europy z Bayernem Monachium. Kadrę zaatakował też koronawirus: wśród zakażonych byli m.in. Piotr Zieliński, Maciej Rybus, Wojciech Szczęsny oraz sam Jerzy Brzęczek.
Piłkarsko zaczęło się to wszystko źle, bo od przegranej z Holandią. Później była wygrana z Bośnią i Hercegowiną, a następnie rozbicie Finlandii 5:1. Dalej Polacy pokonali jeszcze Ukraińców, i znów Bośniaków, ale przegrali z Włochami i Holandią, pokazując, że nie są w stanie sprostać topowym rywalom. W trakcie całej przygody Jerzego Brzęczka z kadrą, Biało-czerwoni nie wygrali ani jednego meczu z rywalem silniejszym niż Austria.
Lewandowski milczy i daje sygnał ws. Brzęczka
Wśród pozytywów tego okresu zdecydowanie wymienić należałoby wprowadzenie do reprezentacji wielu młodych zawodników, w tym Jakuba Modera, Kamila Jóźwiaka czy Sebastiana Walukiewicza. Ostatecznie jednak niemal wszyscy kibice byli pewni zwolnienia Brzęczka, kiedy starł się z nim Robert Lewandowski. Podczas jednego z meczów kapitan reprezentacji jawnie ignorował pokrzykującego w jego stronę trenera. Cała piłkarska Polska była też świadkiem wymownego milczenia Lewandowskiego podczas wywiadu po meczu, kiedy padło pytanie o wcześniejszy plan na grę z Włochami. Tamto zachowanie Lewandowskiego Brzęczek określił jako „niefortunne”.
Jeszcze w listopadzie 202 roku w dziwnym komunikacie o zwolnienie Jerzego Brzęczka apelował Marek Szkolnikowski, szef TVP Sport. Zwracał się on bezpośrednio do prezesa PZPN Zbigniewa Bońka. – Mamy bardzo zdolne pokolenie z najlepszym napastnikiem świata. Nie bez kozery Jan Tomaszewski mówi, że to najzdolniejsze pokolenie w historii. Tak rzeczywiście jest, a my to marnujemy przez nasz minimalizm – podkreślał, przepowiadając kadrze wstydliwą porażkę na Mistrzostwach Europy. Spodziewaną dymisję powstrzymał wówczas Zbigniew Boniek, stwierdzając, iż „to nie czas na zdejmowanie skalpów”.
Zwolnienie Brzęczka. Czemu dopiero teraz?
Dlaczego więc listopad 2020 nie był odpowiednim momentem, za to styczeń 2021 już tak? Co wydarzyło się przez te dwa miesiące, co pomogło władzom Polskiego Związku Piłki Nożnej w podjęciu decyzji? Od początku wiadomo było, że zespół Brzęczka dzięki jakości poszczególnych zawodników poradzi sobie z większością słabeuszy i przeciętniaków. 8 meczy bez zwycięstwa z klasowymi rywalami utwierdziło też wszystkich w przekonaniu, że nasza kadra pod tym przywództwem nie przeskoczy pewnego poziomu. Mówiono to zresztą jeszcze przed zatrudnieniem Brzęczka i przez wszystkie kolejne miesiące jego pracy z reprezentacją.
Pokonanie Izraela, Finlandii i Austrii to za mało jak na drużynę, która ma w składzie Lewandowskiego, Szczęsnego, Bednarka czy Zielińskiego. Nieporadne kontakty z mediami, konflikt z główną gwiazdą reprezentacji, miotanie się od pomysłu do pomysłu, zbyt późne wprowadzenie młodych talentów – te wszystkie argumenty mieliśmy już dwa miesiące, a nawet dwa lata temu. Z pewnością w kolejnych dniach usłyszymy liczne wyjaśnienia ze strony PZPN oraz samego Brzęczka. Wydaje się jednak, że przez ten eksperyment nasza reprezentacja zmarnowała mnóstwo czasu. A Lewandowski z Glikiem i Grosickim, choćby nie wiadomo jak dobrze dbali o swoją formę, wiecznie przecież grać nie będą.
Czytaj też:
Awans na Euro i porażki z topowymi drużynami. Oto bilans kadencji Brzęczka