Polska wygrała z San Marino w kolejnym meczu eliminacji do mistrzostw świata, strzelając rywalom aż siedem bramek. Biało-Czerwoni stracili przy tym jednego gola, co w spotkaniu z drużyną tej rangi nie powinno się zdarzyć. Podopieczni Paulo Sousy o wiele lepiej prezentowali się w pierwszej połowie, kiedy na boisku był jeszcze Robert Lewandowski. – Trudno wyobrazić sobie bez niego kadrę – stwierdził w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Radosław Kałużny.
Były reprezentant zauważył, że przed spotkaniami takimi jak z San Marino, ciężko jest się odpowiednio zmobilizować. – Przychodziło mi to bardzo ciężko – przyznał dodając, że w tego typu spotkaniach faworyci niecierpliwią się i denerwują, gdy przez długi czas nie są w stanie zdobyć bramki. – W takich zwarciach trzeba jak najszybciej „ukłuć” pacjenta – dodał.
Kałużny: Ludzie, to było San Marino!
Po meczu jednym z najwyżej ocenianych zawodników był Tymoteusz Puchacz, który często szarżował prawą stroną i starał się dogrywać do ofensywnie ustawionych kolegów. – Rozśmieszyły mnie zachwyty nad Tymoteuszem Puchaczem i jego rajdami. Ludzie, to było San Marino! Chłopy pewnie na rano mieli iść do roboty – stwierdził Kałużny. – Niech pokręci tak Anglików, wtedy zdejmę cylinder z głowy i pięknie się ukłonię – dodał.
Czytaj też:
Nawet występu z amatorami niektórzy powinni się wstydzić. Oceny dla Polaków za mecz z San Marino