Spotkanie Biało-Czerwonych z Węgrami było nie tylko rozczarowujące, ale też złamało wiarę w projekt pod przewodnictwem Paulo Sousy. Niewielu naszych kadrowiczów dało się ocenić pozytywnie. Tylko dwóch zasłużyło na noty wyższe niż wyjściowa „piątka”
Oceny dla reprezentantów Polski za mecz z Węgrami
Wojciech Szczęsny (4) – Z jednej strony trudno go winić za stratę gola na 0:1. Z drugiej – miał ogromnego pecha. Jak zwykle i zdarza mu się to z podejrzaną częstotliwością. Zaliczył kilka niezłych interwencji, zwłaszcza przy jednym ze strzałów z prawej strony. Parę razy jednak zabrakło mu pewności przy wyjściu do górnej piłki, trochę jakby źle skomunikował się z kolegami z obrony.
Paweł Dawidowicz (4) – Nie był zamieszany w utratę żadnej z bramek, ale też nie imponował taką pewnością, jak w starciu z Anglią. Miał pewne kłopoty, w nadążaniu za zawodnikami, którzy obiegali jego stroną i posyłali w nasze pole karne dośrodkowania. Powinien się lepiej ustawiać.
Jan Bednarek (6) – Lider naszej defensywy pod nieobecność Kamila Glika. Czasem miewał problemy z odpowiednim wczuciem się w tę rolę, ale tym razem akurat dobrze wywiązał się ze swoich obowiązków. W kwestii interwencji to jego najczęściej widzieliśmy w roli człowieka, który wybija jakąś centrę czy blokuje teoretycznie groźny strzał. Mało brakowało też, a zdobyłby bramkę, ale minął się z piłką o kilka centymetrów.
Tomasz Kędziora (4) – Poprawny występ, tylko i aż. Kiedy miał piłkę odebrać, to odebrał. Kiedy trzeba było doskoczyć do przeciwnika, to doskoczył. Ale nic poza tym. Nie zrobił niczego ekstra, dzięki czemu zapadłby nam w pamięć. Zwłaszcza w drugiej połowie był bezbarwny.
Matty Cash (3) – Trudno czuć coś innego niż zawód. Co prawda był bardzo aktywny od samego początku meczu, ale czy coś dobrego z tego wynikało? Niekoniecznie. Jego dośrodkowania Madziarzy blokowali z łatwością, przy konstruowaniu akcji nie pomagał zbytnio. Zaliczył też jedną groźną stratę na własnej połowie. Popełnił też jeden faul, za który sędzia spokojnie mógł go wyrzucić z boiska, ale jakimś cudem go oszczędził. Paulo Sousa zmienił go w przerwie.
Karol Linetty (4) – Największy cień na jego występie kładzie faul, po którym Madziary dostali rzut wolny i strzelili nam pierwszego gola. Z trójki środkowych pomocników był tym, który miał dać nam najwięcej spokoju w drugiej linii, a wyszło zupełnie odwrotnie. Parę razy stracił futbolówkę w nieodpowiedzialny sposób, raz obiecująco zagrał do Piątka i to tyle.
Jakub Moder (5) – Najbardziej aktywny z trójki rozgrywających, których Sousa posłał do boju od pierwszej minuty. Ale czy to oznacza, że najlepszy? Niekoniecznie. Jego dośrodkowania ze stałych fragmentów lądowały albo na aucie bramkowym, albo na głowach rywali. Strzały? Słabe, łatwe, niewiele wnosiły. Natomiast dobrze próbował przyspieszać akcję oraz zaliczył jedno dośrodkowanie, po którym powinien paść gol, lecz Piątek minął się z piłką.
Mateusz Klich (3) – Nie za bardzo wiadomo, jaka była jego rola na boisku, co właściwie miała wnieść jego obecność. Dziwiliśmy się, kiedy w przerwie meczu z boiska zszedł Moder, a nie gracz Leeds. Trudno przypomnieć sobie choćby jedno błyskotliwe zagranie Klicha, które dałoby nam coś dobrego w ofensywie.
Tymoteusz Puchacz (1) – Żenujący występ. O ile przy pierwszym golu, kiedy przedłużył dośrodkowanie do rywala, sporą rolę odegrał pech, o tyle jego niby-powrót za rywalem przed stratą bramki na 1:2 to coś absolutnie nie do zaakceptowania. Przeciwnicy radzili sobie łatwo, rozgrywając akcje jego stroną, a w ofensywie zawodnik Unionu Berlin również nie wniósł nic dobrego. Każda piłka, którą Puchacz zagrywał w ataku, padała łupem rywali.
Karol Świderski (6) – Jedyny piłkarz, który może być po tym meczu naprawdę zadowolony. Strzelił gola, który dał nam nadzieję na korzystny wynik, a w ciągu całego spotkania nie dawał naszym przeciwnikom odetchnąć. Ciągle w ruchu – czy to by pomóc, w rozegraniu, czy też w pressingu.
Krzysztof Piątek (1) – Zaliczył jedno obiecujące zagranie, kiedy dośrodkowywał do Bednarka. Poza tym nie wychodziło mu absolutnie nic. Spóźniony w wielu akcjach, piłka odskakiwała mu w prostych sytuacjach, nie oddał żadnego groźnego strzału, miał mnóstwo strat. Jego występ idealnie odwzorowuje sytuacja, gdy chciał podać piętą do kolegi, a nie trafił w futbolówkę i się przewrócił.
Piotr Zieliński (5) – Wniósł sporo ożywienia do gry, choć w pojedynkę trudno było mu coś zdziałać. Nie dziwota, że na jego twarzy parę razy wymalowała się frustracja, bo ktoś nie wyszedł na pozycję, albo za późno wystartował do podania. Szkoda, że nie grał od początku, bo może dzięki temu nasza ofensywa byłaby bardziej żwawa.
Kamil Jóźwiak (4) – Wszedł za Casha i na pewno grał bardziej odpowiedzialnie niż on. Był aktywny, w defensywie też dobrze wspierał kolegów, wywalczył dwa rzuty wolne w sektorze bliskim pola karnego Węgrów. Nie było jednak z tego wszystkie większych konkretów.
Arkadiusz Milik (3) – Pojawił się na boisku i… Tyle. Nie zrobił nic, co posłużyłoby postraszeniu Dibusza w stojącego w bramce Madziarów.
Przemysław Frankowski (3) – Podobny przypadek do Milika, choć trzeba pamiętać, że wszedł na obcą mu pozycję. Okazało się, że nie miało to sensu. Zwłaszcza że zagrania Frankowskiego były po prostu niechlujne.
Przemysław Płacheta (bez oceny) – Grał za krótko.
Czytaj też:
Reprezentant Polski szczerze po porażce z Węgrami: Gwizdy były uzasadnione