Kamil Glik mówił o końcu reprezentacyjnej kariery. Obrońca zdradził swoje plany

Kamil Glik mówił o końcu reprezentacyjnej kariery. Obrońca zdradził swoje plany

Kamil Glik, obrońca reprezentacji Polski
Kamil Glik, obrońca reprezentacji Polski Źródło:Newspix.pl / Łukasz Grochala / Cyfrasport
Kamil Glik wziął udział w konferencji prasowej reprezentacji Polski przed meczem ze Szwecją. Doświadczony obrońca został zapytany między innymi o swoje plany dotyczące zakończenia kariery reprezentacyjnej po ewentualnym udziale w mistrzostwach świata.

Kamil Glik przez lata był podporą reprezentacji Polski. Nadal jest, ale jak długo nią będzie? Nad tą kwestią zastanawiali się przedstawiciele mediów podczas konferencji prasowej przed spotkaniem barażowym ze Szwecją.

Kamil Glik nie myśli o zakończeniu kariery w reprezentacji Polski

Stoper Benevento został zapytany o to, czy nadchodzące mistrzostwa, o ile Biało-Czerwoni na nie awansują, będą dla niego ostatnim turniejem, po którym zawiesi reprezentacyjne buty na kołku. – Ja ani nikt z doświadczonych zawodników nie wybiega daleko w przyszłość. Co się wydarzy, to pokaże życie. Dzisiaj się nad tym nikt nie zastanawia – stwierdził defensor.

– Dla mnie to byłoby spełnienie marzeń, gdybyśmy awansowali na czwarty turniej z rzędu. Jeśli po tym mundialu dalej będę potrzebny reprezentacji Polski, to w niej pozostanę. Dlaczego miałbym rezygnować z czegoś, co sprawia mi przyjemność? – pytał retorycznie.

Występy na Euro 2024 celem dla Kamila Glika?

Glik zdaje sobie jednak sprawę, iż ma już 34 lata i w pewien sposób sam jego wiek sprawia, że pojawiają się takie pytania. Co ciekawe wspomniał jednak o możliwej grze na Euro 2024. – Czasu oczywiście nie oszukamy, następny mundial za cztery lata. Być może uda się wystąpić jeszcze na Mistrzostwach Europy, ale generalnie nie myślę o tym, co w ogóle będzie ze Szwecją – zakończył.

W swojej karierze w kadrze narodowej Glik rozegrał aż 91 meczów, w których zdobył sześć goli. Przeciwko Szwecji powinien wystąpić w podstawowym składzie obronnym obok Jana Bednarka czy Matty'ego Casha.

Czytaj też:
Mecz o wszystko: Przesłanek, że będzie dobrze, nie ma. Ale jest Lewandowski