Przyjechała po medal na snowboardzie, zdobyła złoto na nartach. O sensacyjnym osiągnięciu reprezentantki Czech piszą już media na całym świecie. Ester Ledecka na pożyczonych od Mikaeli Shiffrin wystartowała w supergigancie i o zaledwie jedną setną sekundy pokonała pewną już olimpijskiego złota Annę Veith. Zdumienie jest tym większe, że to nie tylko pierwszy taki medal, ale wręcz pierwszy start na igrzyskach jednej osoby zarówno na snowboardzie, jak i na nartach.
Kompletne zaskoczenie
Komentatorzy sportowi nie mogą nadziwić się osiągnięciu Ledeckiej. Do tej pory jej najlepszą pozycją w Pucharze Świata było siódme miejsce. Zdobywała Puchar Świata jedynie w jeździe na desce snowboardowej. W ubiegłym roku wygrywała Mistrzostwa Świata w snowboardowym slalomie równoległym i była druga w slalomie równoległym. Na nartach jednak nigdy nie osiągała takich sukcesów.
Narty albo snowboard
Eksperci podkreślają, że genialna Ester Ledecky to całkowite zaprzeczenie teorii głoszonych przez trenerów, którzy każą wybierać: narty albo snowboard. Dwa sztaby trenerskie i dwa razy więcej treningów pozwoliły jej osiągnąć to, co dla większości było nie do pomyślenia. Sama zawodniczka przyznaje, że jazda na desce i nartach to dwa różne doświadczenia. Podkreśla jednak, że to ze snowboardem czuje się najlepiej. Będzie mogła jeszcze to udowodnić. Rywalizacja w slalomie gigancie równoległym kobiet zaplanowana jest na 24 lutego.
Czytaj też:
Zaspał, bo do późna oglądał serial. A i tak zdobył złoto olimpijskie