Taylor Sander do PGE Skry Bełchatów dołączył w sierpniu 2020 roku, jednak z powodu kontuzji oficjalnie zadebiutował dopiero w grudniu. Później ponownie borykał się z urazami, ale otwarcie deklarował, że chce przedłużyć kontrakt i odpłacić za zaufanie, jakim obdarzono go w klubie. Umowę mającą obowiązywać przez najbliższy rok podpisano, ale przyjmujący nie dotrzymał danego słowa.
Brak kontaktu z Sanderem
Problemy pojawiły się latem, kiedy to kierownictwo Skry miało trudność z nawiązaniem kontaktu z utytułowanym Amerykaninem, który na swoim koncie ma m.in. brązowy medal igrzysk w Rio de Janeiro. – Dostaliśmy sygnał ze strony menedżera, że Taylor Sander ma poważne problemy osobiste, rodzinne – tłumaczył pod koniec sierpnia prezes Skry, Konrad Piechocki.
Jak dodawał Piechocki w rozmowie z TVP Sport, żona siatkarza zerwała kontakt ze znajomymi z Polski, a członkowie sztabu nie byli w stanie skontaktować się z zawodnikiem. – Jakby zapadł się pod ziemię – relacjonował. Ostatecznie pod koniec sierpnia Skra opublikowała komunikat w którym poinformowano, że Sander nie będzie już grał dla klubu. Jak dodano, wszczęto już „procedurę prawną w sprawie rozwiązania kontraktu z zawodnikiem”.
Czas na siatkówkę plażową
Sam zainteresowany wprawdzie nie trenuje już z polskim klubem, ale nie zamierza rezygnować z gry w siatkówkę. Tym razem zobaczymy go jednak na piasku. TVP Sport podaje, że Sander wystąpi w zaplanowanym na listopad turnieju World Tour w Itapemie, gdzie będzie rywalizował u boku Taylora Crabba.
Czytaj też:
Trenera dla polskich siatkarek szuka specjalny zespół. Jest sześciu poważnych kandydatów