Do pewnego momentu reprezentacja Polski szła jak burza przez kolejne spotkania mistrzostwa świata. Chorwacja, Tajlandia i Korea Południowa zostały pokonane z łatwością, ale schody zaczęły się później. Najpierw nasze siatkarki zostały pokonane przez Dominikanki (1:3), a w ostatniej serii gier również przez Turczynki (2:3). Już po meczu na łamach „Przeglądu Sportowego” wypowiedział się sam Stefano Lavarini, który wskazał kluczowy aspekt w porażce jego podopiecznych.
Wyrównany mecz Polska – Turcja w mistrzostwach świata
Warto jednak pamiętać, że mecz Polski z Turcją był bardzo wyrównany i już w pierwszym secie dochodziło do zwrotów akcji. Ten Biało-Czerwone jeszcze wygrały, ale później oddały dwa kolejne, przegrywając z minimalną stratą – do 23 i 22. Czwarty set był jednak popisowy w ich wykonaniu, ponieważ zwyciężyły 25:18 i tym samym doprowadziły do tie-breaka. W nim niestety lepsze okazały się rywalki.
Dlaczego? Według Lavariniego złożyło się na to kilka kwestii, o których zresztą sam wspomniał. – Zabrakło nam agresji, którą trzeba mieć od początku, a nie dopiero po dziesięciu minutach od gwizdka – narzekał otwarcie.
Stefano Lavarini wyjawia, co zawiodło w meczu z Turczynkami
Włoski selekcjoner nie może się natomiast pogodzić z tym, jak wyglądał piąty set. – W tie-breaku Turczynki atakowały z ponad 60-procentową skutecznością, zaś u nas przestała funkcjonować defensywa, która tak dobrze działała przez cały mecz, podobnie jak kontratak. Jednak trzeba oddać dziewczynom, że walczyły do końca. Nie powiem, że zabrakło szczęścia i dlatego przegraliśmy. Po prostu kilka rzeczy zrobiliśmy gorzej od rywala w kluczowych momentach i mówię tu także o sobie – opisał.
Mimo tego Lavarini nie ma wątpliwości co do tego, że jego drużyna jest na dobrej drodze w kwestii rozwoju. – Walczyliśmy jak równy z równym z szóstą drużyną rankingu FIVB. Dla porównania Polska zajmuje obecnie 12. lokatę.
Czytaj też:
Kamil Semeniuk zadebiutował w lidze włoskiej. Wilfredo Leon jeszcze nie zagrał