Drugie życie Chemika Police na play-offy. „Mam duże półki w mieszkaniu na kolejne puchary”

Drugie życie Chemika Police na play-offy. „Mam duże półki w mieszkaniu na kolejne puchary”

Grupa Azoty Chemik Police
Grupa Azoty Chemik Police Źródło: PAP / Krzysztof Świderski
Wiele wskazywało na to, że licznie zgromadzeni w Nysie kibice ŁKS-u Commercecon Łódź zobaczą ukochany zespół z Pucharem Polski. Ostatecznie do dwóch wygranych setów zabrakło trzeciego. Ta sztuka udała się Grupa Azoty Chemikowi Police, który po emocjonującym meczu wygrał 3:2 i zapewnił sobie dziesiąty puchar w historii.

Gdyby zapytać się kibiców o prognozę finału Pucharu Polski, prawdopodobnie najwięcej osób typowałoby finał pomiędzy Chemikiem a ŁKS-em. Pierwsi pewnie pokonali Grot Budowlanych Łódź 3:1, lecz drudzy dopiero po tie-breaku uporali się z Developresem Bella Dolina Rzeszów. Obie ekipy czuły się wyczerpane, ale to na twarzach aktualnych mistrzyń Polski widać było euforię po ostatniej piłce w tie-breaku.

Szybkie ciosy ŁKS-u Commercecon Łódź

Przed kilkunastoma dniami ŁKS doznał pierwszej porażki w lidze. Pogromcą okazał się Grupa Azoty Chemik Police, który teraz zadał łodziankom drugi cios, znacznie poważniejszy. Stawką był Puchar Polski, trofeum, na które łodzianki czekają już 37 lat. Pomimo dwóch setów przewagi i bliskiej wizji sukcesu, policzanki nawiązały walkę, odrobiły straty i zwyciężyły po raz dziesiąty w historii PP. Josefa Fabiola Almeida de Souza przyznaje, że pierwsze sety były dla jej zespołu mocnym szokiem. Z czasem, dzięki zmianom, mistrzynie Polski odzyskały wigor.

– Porażka w dwóch pierwszych setach była dla nas wstrząsem. Zmobilizowaliśmy się i zaczęłyśmy grać lepiej. Dysponowaliśmy dobrym serwisem, który mocno utrudniał grę rywalkom. Również po naszym przyjęciu piłka trafiała do mnie dokładnie, przez co ja mogłam koleżankom odpowiednio wystawiać. Porażka w dwóch pierwszych setach mocno nas wkurzyła. Gdy zwyciężyłyśmy w trzeciej partii, zobaczyliśmy po sobie, że każda jest w stanie walczyć za drugą, a tie-break nie wydaje się takim odległym celem – mówi dla „Wprost” Fabiola.

Heroiczna pogoń Chemika Police

ŁKS wszedł w spotkanie bardzo dobrze. Dysponował dobrą skutecznością, a także skrupulatnie wykorzystywał słabą formę Chemika. Po dwóch setach można było przewidywać, że łodzianki podtrzymają koncentrację. Nieoczekiwanie dla nich, do akcji wzięły się policzanki. Jovana Brakocevic-Canzian, jak przystało na liderkę, pociągnęła za sobą cały zespół. Zmiany Radosława Wodzińskiego również przyniosły pozytywny wynik, ale w tie-breaku oglądaliśmy już dwie równe ekipy.

– Weszły dwie nowe przyjmujące, które nie grały wcześniej. To zmieniło rytm naszej gry. Graliśmy inaczej i – jak pokazał przebieg meczu – skuteczniej. Walczyłyśmy od początku o zwycięstwo, ale dopiero zmiany pozwoliły najpierw nawiązać rywalizację, a później wygrać w spotkaniu – powiedziała Agnieszka Korneluk.

MVP meczu półfinałowego zwróciła uwagę na szybką przewagę ŁKS-u. Zastanawiała się, czy rywalki być może nie poczuły się zbyt pewnie po dwóch partiach.

– Jest to możliwe, aczkolwiek pamiętajmy, że to bardzo groźny zespół. Przegrywając z nami ostatnio w Łodzi, doznały pierwszej porażki w lidze. Teraz w finale po kolejnym zaciętym meczu znów je pokonujemy. Cieszy mnie to, że pomimo trudnego sezonu, potrafimy przezwyciężać problemy i po raz kolejny cieszyć się z trofeum. Idziemy w dobrym kierunku – mówi środkowa Chemika i reprezentacji Polski.

Powtórka trenera ŁKS-u Commercecon Łódź

W zupełnie innych nastrojach były łodzianki. Ich trener, Alessandro Chiappini, drugi raz z rzędu znalazł się w finale Pucharu Polski. Rok temu prowadząc Legionovię Legionowo potrafił pokonać Chemika, eliminując go z turnieju finałowego. Ostatecznie puchar wzniósł Developres. Włoch nie chce porównywać obu sytuacji, bo mocno różniły się one od siebie. Klub z Mazowsza był kopciuszkiem w turnieju, podczas gdy od tegorocznych liderek z Łodzi oczekiwano triumfu.

– Mowa tu o dwóch różnych sytuacjach. Rok temu byliśmy poniekąd outsiderem. Uznawano nas za niespodziankę, która wcześniej nieoczekiwanie pokonała Chemika. Nikt nie oczekiwał po nas zwycięstwa, a po rywalach. W tym roku było inaczej. Jako liderzy Tauron Ligi podchodziliśmy do turnieju z bagażem oczekiwań. Ale to nie jest wymówka, bo podobną presję miał też Developres czy Chemik. Nie będę ukrywał, mieliśmy pokaźną szansę na puchar – stwierdził Chiappini.

– W turniejach tego typu nie odczuwa się zmęczenia. Przez cały weekend towarzyszy ci adrenalina. Ciało poczuje trudy meczów dopiero po finale. Nie chcę szukać wymówki w postaci dłuższego i późniejszego meczu względem Polic. Byliśmy przygotowani na to, by zacząć agresywnie mecz i to się udało. Szkoda tylko, że straciliśmy w drugiej połowie meczu skuteczność w ataku, bo poza tym nie uważam, żebyśmy odbiegali sportowo od rozpędzonego Chemika. Rywalki grały dobrze, ale dawały nam szanse, z których nie umieliśmy skorzystać – dodał Włoch.

Serie zwycięstw odchodzą na bok przed play-offami Tauron Ligi

ŁKS przeszedł przez rundę zasadniczą Tauron Ligi jak burza. Łodzianki przegrały tylko jeden mecz i pewnie awansowały z pierwszego miejsca do play-offów. Z biegiem sezonu porównywano nawet łodzianki do włoskiej Perugii, która również nie miała sobie równych w męskiej Serie A. Teraz zespół Andrei Anastasiego (prywatnie dobrego kolegi Chiappiniego) mierzy się z wieloma kłopotami w play-offach i Lidze Mistrzów. Chiappini z kolei zachowuje spokój. Nie zwraca uwagę na długą serię bez porażki, bo teraz liczy się tylko walka o złoto mistrzostw Polski.

– Nie przejmuję się tym, że byliśmy niepokonani, a teraz przegraliśmy dwa mecze. Oczywiście, każdy chce wygrywać każde spotkanie. Wiem jednak jaki jest nasz obecny cel. Przed nami prawdziwy czas mistrzostw. Nie mamy czasu na regenerację i przygotowania do ćwierćfinału. Fakt, że rozegraliśmy w dwa dni dziesięć wyczerpujących setów, również ma wpływ na nasz plan. Musimy mądrze podejść do przygotowań, bo play-offy nie zostawiają marginesu błędu – mówi pracujący od lat w Polsce Chiappini.

Grupa Azoty Chemik Police z nową energią

Inaczej przebiega sezon w Policach. Tam początek nie należał do najlepszych. Wyniki poniżej oczekiwań sprawiły, że z posadą trenera pożegnał się Marek Mierzwiński. Były szkoleniowiec przejął zespół po Jacku Nawrockim i doprowadził go do mistrzostwa. Teraz „powtórkę z rozrywki” chciałby wykonać Radosław Wodziński, który był asystentem u poprzednika. Fabiola przyznaje, że obecny Chemik mocno różni się od tego z początku rozgrywek.

– Początek sezonu sprawił nam wiele kłopotów. W ostatnich tygodniach zaczęliśmy jednak grać lepiej. Wydaje się, że nasz zespół bardziej się scalił i do play-offów podchodzimy jako inny zespół niż ten, który rozpoczynał sezon. Teraz wkraczamy w najważniejszy etap sezonu. Dobre zgranie będzie kluczowe do tego, by pokonać rywali. A mocnej konkurencji nie brakuje. Widać to choćby po tym turnieju – mówi Brazylijka.

– Z tymi pucharami jest tak, że ciągle chce się więcej. Niby człowiek zdobywa je po raz kolejny, ale to tak fajne uczucie, że mogę to robić dalej. Mam duże półki w mieszkaniu na następne puchary. Wciąż tkwi we mnie głód wygrywania – podsumowuje Korneluk.

Chemik Police i ŁKS Łódź w walce o medale Tauron Ligi

Obie ekipy zaczynają emocjonujący czas play-offów. ŁKS zmierzy się z ósmym po fazie zasadniczej OnlyBio Pałacem Bydgoszcz. Trudniejsze zadanie ma Chemik, który już w ćwierćfinale zmierzy się z Grot Budowlanymi Łódź. Teoretycznie po ostatnim zwycięstwie w półfinale policzanki powinny być spokojne. Niemniej ich rywalki potrafią być zaskoczeniem dla każdej ekipy. Czasu na regeneracje nie będzie zbyt wiele, bo obie ekipy rozpoczynają ćwierćfinały już w środę. Fabiola, która jest najstarszą zawodniczką ligi, zapytana o swój wiek i znoszenie obciążeń meczowych, obraca zmęczenie w żart. „Jak się czuję? Po dwóch meczach w 24 godziny? W takich sytuacjach wątpię, że wiek jest tylko numerem”.

Czytaj też:
Ikona polskiej siatkówki kończy karierę. „To będzie mój ostatni play-off”
Czytaj też:
Były siatkarz Asseco Resovii zmienia klub. Zastąpi go francuski gwiazdor