ŁKS Commercecon Łódź w złotych barwach. „W przeciwieństwie do Rzeszowa nie zadrżała nam ręka w newralgicznych momentach”

ŁKS Commercecon Łódź w złotych barwach. „W przeciwieństwie do Rzeszowa nie zadrżała nam ręka w newralgicznych momentach”

Siatkarki ŁKS-u Commercecon Łódź
Siatkarki ŁKS-u Commercecon Łódź Źródło:PAP / Darek Delmanowicz
Kibice ŁKS-u Commercecon Łódź prawdopodobnie nie spali w sobotnią noc. Ich ukochany zespół zdobył trzecie mistrzostwo Polski w historii. Seria finałowa z Developresem Bella Dolina Rzeszów trwała cztery mecze. Zawodniczki Alessandro Chiappiniego musiały przezwyciężyć wiele przeciwności losu, by móc podnieść puchar za zwycięstwo w rozgrywkach.

„Mistrz, mistrz ŁKS” – skandowali kibice „Łódzkich Wiewiór” po czwartym meczu finałów Tauron Ligi 2022/2023. Prowadzony przez Alessandro Chiappiniego zespół pokonał po tie-breaku Developres Bella Dolina Rzeszów, zdobywając trzecie mistrzostwo Polski dla klubu z województwa łódzkiego.

Developres Bella Dolina Rzeszów o krok za łodziankami

ŁKS przez cały sezon mknął jak burza. Jedyne potknięcia nastąpiły z Grupa Azoty Chemikiem Police, który najpierw jako pierwszy sezonie pokonał ich w fazie zasadniej, a kilkanaście dni później, podczas finału Pucharu Polski, zabrał im trofeum wygrywając 3:2. Mistrzyń sprzed roku zabrakło jednak nawet w najlepszej czwórce. Łodzianki w play-offach odprawiły kolejno OnlyBio Pałac Bydgoszcz, BKS Bostik Bielsko-Biała, a w finale Developres, który po raz czwarty z rzędu skończył sezon ze srebrnym medalem. W ostatnim decydującym starciu najskuteczniejszą zawodniczką meczu była Valentina Diouf. Włoszka przez większość sezonu była główną postacią łódzkiej układanki. Na Podpromiu w sobotę zdobyła 36 punktów, przedzierając się przez dwuosobowe bloki rywalek. Atakująca w rozmowie z „Wprost” z absolutną szczerością przyznaje, że spotkanie nie należało do najpiękniejszych dla oka, lecz starcia tego typu są skupione wyłącznie na zdobywaniu punktów – bez względu na styl.

– Głównym czynnikiem sukcesu w ostatnim meczu była wiara w siebie. Nie będę kłamać, nie zagraliśmy dobrego spotkania, jednakże przez wszystkie pięć setów biło w nas poczucie, że jesteśmy w stanie już w Rzeszowie zdobyć mistrzostwo. Myślę, że byłyśmy silniejsze psychicznie od rywalek. Nawet jeśli czułyśmy presję, to na zewnątrz jej nie pokazywaliśmy. Uśmiechem przezwyciężaliśmy wszelkie obawy, tym samym nakręcając pewność siebie. Jasne, musisz umieć dobrze grać w siatkówkę, by wygrywać mecze (śmiech). Różnice w grze robią również detale. Jednym z nich jest dobre nastawienie mentalne – mówi Diouf.

– Oba zespoły przystępowały do finału zmęczone trudami całego sezonu. Na tym etapie nie możesz już być tak pewnym swojej siły. Tutaj do gry jeszcze bardziej wchodzą wojenki psychologiczne, to jak chłodnym możesz być w ważnych momentach. Czasem nie masz już energii, ale masz jeszcze zapał. W takich meczach nie chodzi o to, by grać ładnie, ale żeby jakoś zdobyć więcej punktów od przeciwnika. Kocham takie sytuacje. Jestem doświadczoną zawodniczką, która wiele razy mierzyła się w spotkaniach podobnej rangi. Dla mnie mierzenie się w takich meczach to jeden z największych atutów kariery siatkarskiej – dodaje Włoszka.

– Z meczu na mecz znajomość rywala jeszcze się powiększała. O zwycięstwach decydowały niuanse. Jedna i druga drużyna były maksymalnie rozpracowane. Mental miał bardzo duże znaczenie w kontekście zwycięstwa w finale. Mieliśmy bardziej doświadczony zespół. W przeciwieństwie do Rzeszowa nie zadrżała nam ręka w newralgicznych momentach. Widać to było w tie-breaku, gdzie przy stanie 13:13 wygraliśmy dwie kolejne, jakże cenne akcje – powiedziała z kolei „Wprost” Kamila Witkowska.

ŁKS Commercecon Łódź w euforii

Środkowa ŁKS-u podobnie jak Diouf była podstawową zawodniczką nowych mistrzyń Tauron Ligi. Jako doświadczona siatkarka służyła dobrą radą dla młodszych koleżanek, a także pełniła rolę egzekutora w najważniejszych momentach spotkań. Mimo wielu lat gry w meczach o wielką stawkę, świadomość ostatniego sukcesu nie przyszła jej łatwo.

– Tuż zakończeniu meczu człowiek nie wierzy, że cała seria dobiegła końca. Sezon zleciał błyskawicznie. Na pewno czujemy ulgę, że finały się już skończyły, bo na przykładzie ostatniego meczu nie wszystko wychodziło nam znakomicie. Na pewno któraś z dziewczyn w pewnym momencie mogła zacząć wątpić w powodzenie. Teraz przyszedł czas, by zacząć się cieszyć sukcesu i nie myśleć o tym, co było. Musimy docenić złoto, które zawisło na naszych szyjach oraz fakt, że nie wracamy do Łodzi po to, by znowu trenować przed kolejnym spotkaniem – przyznaje Witkowska.

– Wciąż próbuje uporać się z faktem, że wygraliśmy ten finał. Kiedy skończyła się ostatnia akcja, pomyślałam sobie: „Dobra, co dalej?”. Buzowała we mnie adrenalina. Byłam tak nakręcona, że czekałam na kolejną piłkę. To niby był tylko jeden mecz, ale to jest w sumie intrygujące jaką moc może mieć pojedyncze spotkanie, a nawet jedna akcja – ta dająca wygraną w lidze – opowiada z ogromną ekscytacją Diouf.

twitter

Sukces w cieniu poważnych kontuzji

Zarówno ŁKS, jak i Developres musieli borykać z wieloma problemami w trakcie sezonu. Dla Łodzianek najpoważniejszą stratą były kontuzje Klaudii Alagierskiej-Szczepaniak i Zuzanny Góreckiej. Pierwsza doznała urazu podczas meczu Ligi Mistrzyń przeciwko Fenerbahce Stambuł, druga z kolei ucierpiała już w serii finałowej. Klub w ramach transferu medycznego ściągnął w jej miejsce Martynę Grajber-Nowakowską, byłą przyjmującą ŁKS-u, która miniony sezon spędziła we włoskim Pinerolo. Witkowska przyznaje, że zespół przez cały rok tak mocno scalił się ze sobą, że nawet tak poważne straty nie wpłynęły na mentalność i motywację „Wiewiór”.

– Tworzyliśmy ten zespół przez długi czas. Nie jest łatwe, aby przez tyle miesięcy przebywania razem nie drzeć kotów. Widywaliśmy się po kilka, a nawet kilkanaście godzin dziennie. Kontuzje Zuzi i Klaudii spowodowały, że dostałyśmy kopa. Zrozumiałyśmy, że musimy powalczyć, dołożyć sił, by zastąpić je na boisku. Udowodniłyśmy, że serduchem też można walczyć i wygrywać spotkania – mówi środkowa ŁKS-u i reprezentacji Polski.

– Od początku sezonu staraliśmy się trzymać blisko jako zespół. Strata dwóch podstawowych zawodniczek była potężnym ciosem. Straciliśmy Klaudie i Zuzię w dwóch trudnych momentach, ale pozostałyśmy silni jako drużyna. Czuję z tego powodu wielką dumę. Czternaście zawodniczek nie może grać w jednym momencie na parkiecie, ale może za to tworzyć potężną ekipę walczącą zażarcie o zwycięstwo – opowiada Diouf, najskuteczniejsza siatkarka całego sezonu Tauron Ligi 2022/2023.

Valentina Diouf kontra polska gościnność

Obie zawodniczki wesoło świętowały sukces wraz z kibicami i resztą drużyny ŁKS-u. Najbliższe dni potoczą się jednak inaczej dla Witkowskiej, a inaczej dla Diouf. Na pierwszą czeka kadra narodowa. Witkowska znalazła się w gronie powołanych przez Stefano Lavariniego na nadchodzącą edycję Ligi Narodów. Z kolei Diouf nie otrzymała zaproszenia do kadry Włoch, lecz czeka na nią inne wyzwanie – przetrwanie polskiej gościnności.

– Myślami jestem już z kadrą. Jako sportowcy musimy dbać o dobrą regenerację. Muszę dokładanie porozmawiać z trenerem Lavarinim, którego dnia mam się stawić na zgrupowaniu, ale najprawdopodobniej będzie to 18 maja. Chociaż… jeśli jakimś cudem to czyta, to proszę, żeby był to 20 maj – apeluje z uśmiechem Witkowska.

– Mieszkam w Polsce. Obawiam się, czy zapamiętam to co się będzie działo w najbliższych dniach. Będę walczyć, aby nie „stracić głowy” – śmieje się Diouf. Mnóstwo fanów mówiło do mnie po meczu: „Vale, prosimy zostań”. Nie mogę przekazać jeszcze informacji nt. przyszłości, bo jeszcze nad tym pracujemy. Nie powiem jednak, że opcja pozostania w Łodzi jest niemożliwa – mówi na koniec rozmowy urodzona w Mediolanie 30-latka.

Czytaj też:
Wilfredo Leon skomentował sezon Perugii. „Wynik znacznie poniżej moich oczekiwań”
Czytaj też:
Nie żyje legenda polskiej siatkówki. PlusLiga pogrążona w żałobie