Magdalena Stysiak dla „Wprost”: W końcu dorosłyśmy do sukcesów. Medal przełamał złą passę

Magdalena Stysiak dla „Wprost”: W końcu dorosłyśmy do sukcesów. Medal przełamał złą passę

Magdalena Stysiak
Magdalena Stysiak Źródło:Newspix.pl / Marta Badowska
Reprezentacja Polski siatkarek szykuje się do mistrzostw Europy. Biało-Czerwone podchodzą do turnieju z brązowym medalem Ligi Narodów. Magdalena Stysiak, jedna z czołowych zawodniczek w układance Stefano Lavariniego, mówi „Wprost” o wpływie sukcesu z Arlington czy potencjale drużyny przed nadchodzącym turniejem rozgrywanym w Belgii, Estonii, Niemczech i Włoszech.

Polskie siatkarki wreszcie przeżywają okres sportowej hossy. Już ubiegłoroczne mistrzostwa świata, zakończone porażką z późniejszymi złotymi medalistkami, Serbkami, pokazały, że wygrane z czołowymi kadrami świata nie są przypadkowe. Brązowy medal Ligi Narodów sprawił, że Biało-Czerwone powinny być wskazywane jako jeden z kandydatów do podium każdej imprezy. Najbliższą okazją do potwierdzenia formy będą rozpoczynające się za nieco ponad tydzień mistrzostwa Europy.

Rozmowa z Magdaleną Stysiak

Polki zmierzą się w fazie grupowej z Belgią (współgospodarzem imprezy), Węgrami, Serbią, Słowenią i Ukrainą. Poprzednie mistrzostwa Starego Kontynentu zakończyły się porażką 0:3 z Turcją w ćwierćfinale. Magdalena Stysiak wraz z koleżankami miała okazję ostatnio aż trzykrotnie zmierzyć się ze zwyciężczyniami Ligi Narodów 2023. Polki wygrały dwa spotkania, wywołując zadowolenie na twarzach licznie zgromadzonych w Krośnie i Mielcu kibiców.

Atakująca kadry i Fenerbahce Stambuł w rozmowie po ostatnim meczu z Turcją opowiedziała „Wprost” o wnioskach ze starć z czołową drużyną świata. Najlepiej punktująca siatkarka VNL wspomniała również o obecności Malwiny Smarzek, a także o wpływie, jaki medal imprezy wywarł na mentalność kadry.

Michał Winiarczyk, „Wprost”: Trzy mecze towarzyskie ze zwyciężczyniami Ligi Narodów, to nie lada sprawdzian.

Magdalena Stysiak: Jest różnica, gdy grasz z jedną z najlepszych ekip na świecie, a nie z którymś z naszych sąsiadów. Mamy respekt do każdego, ale Turczynki to najwyższy poziom siatkówki. Mimo, że były to sparingi, to cieszymy się z dwóch zwycięstw. Człowiek chce zawsze wygrywać, nawet na treningach. Dodatkowo poradziliśmy sobie po porażce w drugim spotkaniu, co także jest miłe oraz korzystne dla mentalu. Jesteśmy teraz w takim momencie, że w pełni wierzymy w siebie. Zdajemy sobie sprawę z umiejętności i z tego, że możemy wygrywać z najlepszymi na świecie.

Gdzie widzisz pola do poprawy?

Z pewnością trzeba poprawić blok na wysokiej piłce. Indywidualnie muszę zwrócić uwagę na głupie błędy. Nie lubię przebijać piłki palcami. Nawet jeśli jest ona na piątym, szóstym metrze, to wolę zaryzykować i uderzyć siłowo. Czasem to się nie opłaca. Muszę pamiętać, że mamy też blok, który można wykorzystać przy ataku przeciwnika. Z drugiej strony, rolą atakującej jest jak nazwa wskazuje – atak. Myślę, że jest to do wyuczenia. Gra będzie wyglądać lepiej.

Jak atakująca oceni powrót do reprezentacji koleżanki po fachu, Malwiny Smarzek?

Bardzo dobrze mi się z nią żyje w kadrze. Nie wiem dlaczego ludzie myślą, że między nami jest jakiś konflikt. Mam z nią bardzo dobry kontakt. Co więcej, często mówiłam, że im więcej dobrych zawodniczek w ataku i przyjęciu, tym lepiej. Potrzebujemy mocnej reprezentacji, a nie jesteśmy już młodzieżą, która kłóci się o czas na boisku. Siatkówka jest sportem zespołowym. Im więcej solidnych kandydatek tym lepiej. Później zostaje kwestia naszej wewnętrznej rywalizacji o miejsce w składzie i trenera, który podejmuje decyzje. Jeżeli chcemy wygrywać na największych imprezach, to potrzebujemy każdej najlepszej zawodniczki.

Turczynki zrobiły furorę w Lidze Narodów m.in. za sprawą jednoczesnej gry Ebrar Karakurt i Melissy Vargas, dwóch atakujących. Dopuszczasz podobną możliwość w reprezentacji Polski?

Czemu by nie? To też kwestia jakby nas rozmieszczono. Podejmowaliśmy już próby stawiania Malwiny w przyjęciu, a biorąc pod uwagę obecne problemy zdrowotne z zawodniczkami na tej pozycji, pomysł ma rację bytu. Sama nie czuję się już na tyle pewnie, by znów grać jako przyjmująca. Nie występowałam na tej pozycji od dawna, poza tym jako przyjmująca nie byłabym w stanie prezentować formy do rywalizacji na najwyższym poziomie. Oczywiście, gdyby już taka sytuacja miałaby mieć miejsce, to pewnie jakoś bym sobie poradziła, ale wymagałoby to mnóstwa pracy i czasu, którego obecnie zbyt wiele nie mamy. Odpowiednim ruchem byłoby to, abym doskonaliła się na ataku, gdzie mogę dać drużynie najwięcej.

Joanna Wołosz powiedziała mi, że medal VNL podniósł wam poprzeczkę, lecz jest to coś, czego potrzebowałyście.

To stanowiło przełamanie złej passy. Polska długo czekała na medal siatkarek na imprezie rangi światowej. Wydaje mi się, że w końcu dorosłyśmy do sukcesów. Zebrałyśmy wiele doświadczenia przez ostatnie lata. Mamy już inną mentalność niż kiedyś. Widać to było przy piłkach meczowych dla Amerykanek podczas tie-breaka o brąz. Nie wstrzymałyśmy ręki, nie przestraszyłyśmy się tego, że jesteśmy w kulminacyjnym momencie tak ważnego spotkania. Medal jest lekcją na przyszłość, że jesteśmy w stanie wygrywać jeszcze więcej.

instagram

Co czułaś po zakończeniu meczu o brąz VNL z Amerykankami?

Olbrzymią ulgę. Gdy oglądałam powtórkę, to widziałam jak po zwycięskiej piłce zrobiłam wielkie „uff”. Każdy wiedział, jak trudne było to spotkanie. Zdobyłyśmy nie tylko medal, ale i potężną wiarę, że możemy zdobywać medale innych imprez. Walczyłam z presją, sobą oraz bólem, bo Kasia uderzyła mnie w żebro. Nie zaliczę tego meczu do jednego z najlepszych, ale gra się całą drużyną, a ta sprawiła, że zrobiliśmy coś wielkiego. Po tej uldze przyszedł płacz z radości. To są niezapomniane chwile.

Pierwszy mecz mistrzostw Europy siedzi już w głowach?

Musimy się już do niego przygotowywać. Chcemy zagrać dobrą siatkówkę. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Na pewno wyjdziemy z najlepszym możliwym nastawieniem. Reszta się sama wkrótce wyjaśni.

Można odpocząć przez kilkanaście godzin? Tyle otrzymałyście po ostatnim meczu.

Po Lidze Narodów otrzymałyśmy pięć dni wolnego. Po meczu z Turcją dostaliśmy niecały dzień, lecz biorąc pod uwagę, że większość dziewczyn jest z centrum lub północy kraju, to tego czasu z bliskimi nie ma zbyt wiele. Ale jak to się mówi – lepszy rydz niż nic (śmiech).

Czytaj też:
Zuzanna Górecka dla „Wprost”: Na boisku siatkarskim zobaczycie mnie dopiero wtedy. Nie sądziłam, że to będzie aż tak trudne
Czytaj też:
Polskie siatkarki walczą o igrzyska olimpijskie. Ważna informacja dla kibiców

Źródło: WPROST.pl