Saliha Sahin dla „Wprost”: Mój najlepszy mecz w karierze? Przyszłoroczny finał igrzysk olimpijskich

Saliha Sahin dla „Wprost”: Mój najlepszy mecz w karierze? Przyszłoroczny finał igrzysk olimpijskich

Saliha Sahin
Saliha Sahin Źródło:Newspix.pl / Paweł Piotrowski
W Turcji uchodzi za jedną z największych gwiazd siatkówki, która pod względem popularności może się także równać z najlepszymi na świecie. Saliha Sahin przed sezonem zamieniła słynne Eczacibasi Stambuł na Grupa Azoty Chemika Police. Przyjmująca znad Bosforu w pierwszym wywiadzie dla polskich mediów opowiada „Wprost” o powodach przenosin, a także fenomenie tureckiej siatkówki.

Grupa Azoty Chemik Police rozpoczyna walkę o jedenaste mistrzostwo Polski. W minionych rozgrywkach nieoczekiwanie nie tylko nie zdobył złota, ale również nie zajął miejsca premiowanego grą w Lidze Mistrzyń. Przez to w sezonie 2023/2024 klub z województwa zachodniopomorskiego będzie reprezentować Polskę w Pucharze CEV (wraz z BKS-em Bostik ZGO Bielsko-Biała).

Rozmowa z Salihą Sahin, zawodniczką Chemika Police

Zdobywca Pucharu Polski 2023 dokonał sporych zmian w składzie. Za wyniki odpowiada teraz Marco Fenoglio, dwukrotny mistrz Włoch i zdobywca Ligi Mistrzów. Z kolei na parkiecie oprócz gwiazd pokroju Martyny Łukasik czy Agnieszki Korneluk, w Chemiku zobaczymy także Elizabet Inneh-Varge, Brunę Honorio (byłą siatkarkę ekip z Radomia i Rzeszowa) czy Salihę Sahin.

O transferze tej ostatniej dużo mówiono nie tylko w Polsce. Turczynka uchodzi w swoim kraju za jedną z najpopularniejszych siatkarek. Była członkinią złotej kadry Daniele Santarellego, która kilka miesięcy temu wygrała Ligę Narodów. Choć zabrakło jej w drużynie podczas mistrzostw Europy i kwalifikacji olimpijskich, to urodzona w Ankarze przyjmująca mierzy bardzo wysoko. Nie tylko dąży do gry na igrzyskach, ale chce być na nich ważną postacią.

Siatkarka po kilku latach gry w Eczacibasi Stambuł, jednym z najlepszych klubów globu, trafiła do Tauron Ligi. Przyjmująca mająca w dorobku medale Klubowych Mistrzostw Świata czy triumf w Pucharze CEV, w pierwszym dużym wywiadzie dla polskich mediów opowiada „Wprost” o tym jak trafiła do Polski i co złożyło się na wielkie sukcesy tureckiej siatkówki. Kto jest największym kawalarzem i śpiochem w kadrze Daniele Santarellego? Dlaczego myśli o siatkówce 24 godziny na dobę? Jak radzi sobie z presją gry na najwyższym poziomie? Bohaterka głośnego transferu zdradza wiele historii z życia.

Michał Winiarczyk, „Wprost”: Przyzwyczaiłaś się już do Polski?

Saliha Sahin: Dobre pytanie. Ostatnie lata spędziłam w Stambule, wielkiej metropolii. Gdy trafiłam do Szczecina, to zderzyłam się z większym spokojem. Jest tutaj ciszej, nie ma takiego ruchu jak w Turcji. Mam również wrażenie, że ludzie są bardziej zrelaksowani, ale nie miałam jeszcze zbyt wielu okazji, by dobrze poznać mentalność Polaków.

Od pierwszych dni trafiłam na pomocnych ludzi. Zarówno dziewczyny z zespołu, jak i cały klub bardzo mnie wspiera. To profesjonalna organizacja. Niby jestem tu od nieco ponad miesiąca, ale czuję, jakbym przebywała znacznie dłużej.

Nie bałaś się zmiany? Trafiłaś w zupełnie inny region kontynentu z odmiennym językiem, kulturą i bez znajomych osób.

Tak, masz rację, wszystko jest inne. Ale ja chciałam tej zmiany, chciałam spróbować sił poza Turcją. Uznałam, że warto w życiu otworzyć się na inne kultury, poznać jak wygląda styl życia poza ojczyzną. Polska była moim pierwszym wyborem. Gdyby nie wyszło nic z transferu do Chemika, to pewnie trafiłabym do Włoch, bo one były drugą opcją. W Policach przed laty pracował Ferhat Akbas, trener, z którym ostatnio współpracowałam w Eczacibasi. Wspólnie zadecydowaliśmy, że polska liga i Chemik będzie dla mnie dobrym wyborem w kontekście rozwoju.

W Eczacibasi poznałaś także polskich współpracowników Akbasa – asystenta Przemysława Kawkę i trenera przygotowania fizycznego Łukasza Filipeckiego.

Każdy z nich mówił, że idę do bardzo dobrego i poukładanego klubu. Zaręczali, że będę czuć się tam komfortowo, bo w razie problemu zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże. Mogę teraz powiedzieć, że mieli rację. Poznałam się ze sztabem szkoleniowym oraz dziewczynami i szybko poczułam od nich chęć pomocy.

instagram

Co wiedziałaś o polskiej siatkówce przed dołączeniem do Chemika?

Przyznam się szczerze, że nie śledziłam polskiej ligi i nie miałam okazji zobaczyć wcześniej jak grają polskie kluby między sobą. Kojarzę jednak wiele polskich zawodniczek, bo miałam szansę mierzyć się z nimi w rozgrywkach reprezentacyjnych. Wiem, że sporo z nich grało lub gra nadal w Chemiku, a także w takim klubie jak „Gyć”, „Guć”?

Myślę, że chodzi ci o ŁKS Commercecon Łódź.

O tak, dokładnie (śmiech). Widziałem, że bardzo dobrze poszło dziewczynom z Chemika – Agnieszce Korneluk, Martynie Łukasik i Monice Fedusio – w rozgrywkach reprezentacyjnych.

Przed wami stoi zadanie przywrócenia Chemika na szczyt. W ubiegłym sezonie zespół sensacyjnie nie zdobył medalu Tauron Ligi, co sprawia, że nie zagracie w Lidze Mistrzyń.

Jestem przyzwyczajona do dużej presji i wymagań. Grałam w Eczacibasi, gdzie także oczekiwanie zwycięstw. Wydaje mi się, że jeśli chcesz dojść na szczyt w tym sporcie i – co ważne – utrzymać się na nim, to musisz przygotować się na to, że zawsze będzie ci towarzyszyć duża presja. W tym sezonie wygramy wszystko, odzyskamy mistrzostwo – to jest oczywisty cel, a nie marzenie. Może nie będziemy grać w Lidze Mistrzów, ale zawsze pozostaje walka w Pucharze CEV. To też fajne rozgrywki. Cel pozostaje celem, będziemy chcieli zaprezentować się najlepiej jak się da.

Jasne, nie będę teraz mówić, że nie czuję już żadnego stresu. Nadal się z nim mierzę przed każdym meczem. Ważne jest to, że zarówno ja, jak i moje koleżanki z Chemika umiemy nim zarządzać. Każda z nas wie, jak mocno pracowała, aby znaleźć się w tym miejscu. Na to składają się lata pracy, a nie tylko ostatnie tygodnie. Przygotowania do sezonu mają to do siebie, że są bardzo męczące. Ćwiczyliśmy jednak z założeniem, że gdy już na dobre rozpocznie się sezon, to będziemy w perfekcyjnej formie.

Czytaj też:
Valentina Diouf dla „Wprost”: Znajdą się ludzie, którzy będą chcieli cię zniszczyć. Zawód sportowca nie jest dla każdego

Tęsknisz trochę za ludźmi z Eczacibasi?

Troszeczkę (śmiech). Spędziłam tam wiele lat, przeżywając wiele wspaniałych chwil. Pewnie najlepsze wspomnienia mam z ubiegłym rokiem, bo wygraliśmy Puchar CEV. To był bardzo miły moment mojej kariery.

Zarówno tam jak i w kadrze grałaś ze swoją siostrą Elif. Można u was w rodzinie nie rozmawiać o siatkówce?

Wiesz co? Nie wydaje mi się. Nie wiem czy jest jakiś moment dnia, w którym nie myślałabym o siatkówce. Myślę o niej 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Naprawdę trudno jest mi znaleźć moment, w którym volley nie siedzi mi w głowie. Mogę gadać o ukochanej dyscyplinie na okrągło. Gdy rozmawiam z rodzicami, to o czym rozmawiamy?

Niech zgadnę… o siatkówce?

Oczywiście (śmiech). Z siostrą jest tak samo. Jak dzwonimy do siebie, to musimy porozmawiać o siatkówce. Nie ma innej opcji.

Wydaje mi się, że stanowisz wyjątek od reguły. Coraz więcej sportowców czy trenerów mówi, że musi odciąć się od pracy, bo by zwariowali myśląc o niej 24 godziny na dobę.

Siatkówka to moja praca i pasja. Jeśli chcę zostać najlepszą siatkarką świata, to muszę myśleć o tym sporcie cały czas, mocno pracować i zwracać uwagę nawet na najmniejsze szczegóły. To klucz do sukcesu. Odkąd zaczęłam grać profesjonalnie stawiam sobie wysokie cele. Chcę występować na najwyższym poziomie, a do tego potrzebne jest także wielkie poświęcenie.

Ciekawe jest to, że Elif jest od ciebie wyższa, ale gra na rozegraniu, podczas gdy ty na przyjęciu.

To trenerzy skłonili ją do gry na rozegraniu. Ona sama na początku nie chciała występować na tej pozycji. Potrzebowała czasu, by się do tego przyzwyczaić, ale chyba jej obecna gra pokazuje, że była to dobra decyzja. Ja też sobie nie wybrałam pozycji. Początkowo występowałam jako atakująca. Pewnego razu trener postanowił przestawić mnie na przyjęcie i tak już zostało do dziś.

Dużo cię łączy z siostrą jeśli chodzi o charakter?

A skąd, jesteśmy zupełnie inne! Może mamy podobne podejście do pracy… i to w sumie tyle. Ja uchodzę za tę poważniejszą część rodzeństwa. Z kolei Elif to ta bardziej wesoła strona naszej dwójki.

instagram

Porozmawiajmy o reprezentacji Turcji? Co złożyło się na tak fenomenalny sezon? Sporo się mówi o tym, że to zasługa dołączenia Melissy Vargas.

To bez wątpienia świetna zawodniczka, która jest sporym wzmocnieniem kadry. To jednak nie jest tak, że wygraliśmy tylko dzięki niej. Oczywiście, grała dużo i pomagała sporo reprezentacji, ale tegoroczne wyniki to zasługa całego zespołu i sztabu szkoleniowego.

Santarelli powiedział mi, że od razu po podpisaniu kontraktu zaczął myśleć o grze na dwie atakujące z Vargas i Ebrar Karakurt. Jak ty podchodziłaś do tego pomysłu?

Wiadomo, że Ebrar to nominalna atakująca, a co za tym idzie nie należało oczekiwać od niej fantastycznej gry w przyjęciu. Co do ataku to można było zakładać, że będzie grała bardzo dobrze, bo podobnie jak Melissa należy do grona czołowych siatkarek na tej pozycji. Okazało się, że nawet w jako przyjmująca Ebrar radzi sobie solidnie, notując wysoki procent w przyjęciu. Trener Santarelli szybko zauważył, że system gry na dwie atakujące zdaje egzamin w zespole, więc dalej skupiono się na jego kontynuacji. Tegoroczne wyniki są właśnie skutkiem mocnej pracy na treningach. Wiadomo, że w przyszłym roku pewnie rywale będą mocniej się na nas przygotowywać, bo każdy będzie chciał pokonać mistrzów, ale będziemy starać się nadal grać najlepiej jak możemy.

Nie wystąpiłaś w mistrzostwach Europy, ale brałaś udział w Lidze Narodów, zdobywając złoty medal.

To niezapomniane uczucie, tym bardziej że napisaliśmy historię. Nigdy wcześniej reprezentacja Turcji – niezależnie od płci – nie zdobyła złotego medalu na siatkarskiej imprezie rangi światowej. My zrobiłyśmy to po raz pierwszy. Cały czas mam w głowie te sceny po zakończeniu spotkania. Każdy płakał ze wzruszenia. To złoto miało dla nas wielki wymiar emocjonalny. Zasłużyliśmy na wygraną, więc później w ramach dodatkowej nagrody trochę poimprezowaliśmy (śmiech).

Jaki jest Daniele Santarelli poza kamerami – jako zwykła osoba, a nie trener?

To człowiek pozytywnie nastawionych do wszystkich i wszystkiego. Masz wrażenie, że cały czas bije od niego optymizm. Lubi się pośmiać, pożartować, zrobić dowcip. To wielki profesjonalista na boisku podczas meczów i treningu, a poza nim po prostu dobry człowiek. Podoba mi się to, że nie interesuje go tylko nasza forma sportowa, ale również to jak radzimy sobie ze wszystkim mentalnie. Zawsze zapyta się o to jak się czujemy, czy wszystko w porządku z naszym zdrowiem i samopoczuciem. To naprawdę wiele znaczy dla siatkarek.

Zadziwia mnie popularność kobiecej siatkówki w Turcji? Skąd wziął się ten boom na wasz zespół?

To skutek wielu lat pracy i treningów. To nie jest tak, że turecka siatkówka była słaba, a raptem znikąd stała się potężna. Jesteśmy mocne od dawna, przy czym wcześniej zawsze czegoś brakowało. Teraz wszystko się zmieniło. Gramy dobrze, odnosimy sukcesy… i to nie tylko ze względu na obecność Vargas (śmiech). Od kilkunastu lat trzymamy się światowej czołówki, w związku z tym zebraliśmy już wokół siebie miliony kibiców. W Turcji zapanowała moda na siatkówkę, a to też się przełożyło na popularność pojedynczych siatkarek.

Zawodniczki pokroju Zehry Gunes, Ebrar Karakurt czy Hande Baladin są znacznie popularniejsze niż np. najlepsi polscy siatkarze, którzy też ostatnio wygrywają wszystko.

To trudne do wytłumaczenia. Po prostu czujemy miłość od kibiców. Kochają nas… chyba bardziej niż innych.

Kto jest największym kawalarzem w żeńskiej reprezentacji Turcji?

Asli Kalac, Kubra Akman i moja siostra.

A największym śpiochem? Saliha Sahin?

Nie, skądże (śmiech). Postawię na Ebrar Karakurt. Ona lubi dużo spać.

Gdybym zapytał cię o najlepszy mecz w karierze, to postawisz na…?

Finał igrzysk olimpijskich w Paryżu.

Rozumiem, że najlepsze spotkanie dopiero nadejdzie?

Oczywiście. Mam nadzieję, że zapracuję na powołanie do reprezentacji. Staram się bardzo mocno, bo w mojej głowie siedzą igrzyska w Paryżu. Wiem, że trener Santarelli będzie oglądał mecze wszystkich dziewczyn, które walczą o grze w kadrze. Nie pozostało mi nic innego jak ciężko pracować na spełnienie olimpijskiego marzenia.

Czytaj też:
Piotr Śliwka dla „Wprost”: Siatkarsko trochę trudno wyjść z cienia brata
Czytaj też:
Norbert Huber bez owijania w bawełnę. Taki ma plan na następne dni

Źródło: WPROST.pl