Sobotni konkurs drużynowy w Vikersund, którego wyniki wliczały się do klasyfikacji cyklu Raw Air, przebiegał w cieniu kontrowersyjnych decyzji jury zawodów. W pierwszej serii Kamil Stoch został puszczony w najgorszych warunkach i ledwo przekroczył granicę 200 metrów. Dzięki temu goniący go Robert Johansson odrobił ponad 30 punktów i traci już tylko 55,7 punktu. Po niedzielnych (18 marca) zawodach Stoch może sobie także zapewnić zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Niespokojny o końcowy sukces jest jednak Wojciech Fortuna.
– Jeżeli taki numer wywiną jeszcze raz, to Kamil po prostu nie będzie mógł wygrać. Ale mam nadzieję, że jakiś protest ktoś złoży w tej kwestii. Nie wiem co o tym myśleć, bo ja się nigdy nie zgadzałem z tymi wiatrami. Liczę na to, że indywidualnie Kamil się odgryzie i będzie wszystko normalnie – powiedział w rozmowie z x-news mistrz olimpijski w skokach narciarskich z 1972 roku.
Rekordowa przewaga Norwegów
Norwegia wygrała sobotni (17 marca) konkurs drużynowy w Vikersund z rekordową przewagą aż 265,6 punktu nad drugą Polską. Konkurs przebiegał jednak w cieniu kontrowersyjnych decyzji jury, z których na czoło wysunęła się zwłaszcza ta z początku drugiej serii konkursu. Po serii krótszych skoków w wykonaniu między innymi mistrza olimpijskiego Andreasa Wellingera oraz Piotra Żyły, sędziowie zadecydowali o podniesieniu rozbiegu aż o 4 belki przed próbą skaczącego jako ostatni w tej grupie reprezentanta gospodarzy, Daniela Andre Tandego.
Komentarz Wojciecha Fortuny
– Norwegowie zdominowali zupełnie ten zawody właśnie przez tę matematykę, przez to co zrobili. Widać było, w jakich warunkach nasi skakali. Drugie miejsce Polaków to jest niezłe miejsce, ale jest taki niesmak właśnie przez to takie drobne oszustwo. Te pomiary nie są dokładne na tyle, żeby to było sprawiedliwe. Drugie miejsce też nas cieszy, ale nie jest to tak obliczane, jak powinno być – mówił po zawodach Wojciech Fortuna.
Czytaj też:
Norwegowie zadrwili ze Stocha. Polak opuścił studio Eurosportu