Nie ma już żadnego Polaka ani Polki w Australian Open nie licząc Magdy Linette. To duża niespodzianka, wszak właśnie jej dawano najmniejsze szanse na zajście najdalej w turnieju. Tymczasem poznanianka zachwyciła świat i udowodniła, że stać ją na wiele. W walce o ćwierćfinał pokonała nawet czwartą rakietę rankingu WTA, Caroline Garcię. W jej ojczyźnie zostało to szeroko skomentowane, choć nie brakowało absurdalnych tez.
Magda Linette niespodziewanie ograła Caroline Garcię w Australian Open
Linette oraz jej przeciwniczka stoczyły ze sobą zacięty bój, choć nie było to długie spotkanie. Zwycięstwo w pierwszym secie nasza rodaczka dosłownie wyszarpała, ponieważ rozstrzygnął je tie-break. W drugim poszło jej nieco lepiej i dlatego zatriumfowała 2:0 (7:6 i 6:4). Po zakończeniu starcia sama nie wierzyła w to, czego dokonała.
We francuskich mediach odpadnięcie Garcii wywołało szok. – W drugim secie wielokrotnie dawała upust swojej frustracji, uderzając rakietą o kort i krzycząc, że już nie może tego znieść – relacjonowało RMC Sport. „Nie odnalazła spokoju, dzięki któremu grałaby swój najlepszy tenis” – dodano w „Le Parisien”. Z kolei w „L’Equipe” stwierdzono, że Polka po prostu wykorzystała nieskuteczność Francuzki.
Słońce pomogło Magdzie Linette
Powyższe komentarze nie zawierają żadnej kontrowersji w przeciwieństwie do słów Juliena Benneteau cytowanego również przez „L’Equipe”. Brązowy medalista olimpijski wysnuł teorię na temat powodu przegranej Garcii. Według niego poznaniance pomogła siła natury. „Caroline jest ambitna, chciała grać dalej, miała umiejętności, aby do tego doprowadzić. Jest jednak jedna strona kortu, po której bardziej przeszkadza słońce. Musiała dostosować się do warunków, co rozproszyło ją przy serwisie” – stwierdził były zawodnik.
Na szczęście w dalszej części swojej wypowiedzi nie brnął dalej w tego typu wymówki. Docenił, iż Linette miała dobrą taktykę na ten mecz i była konsekwentna w realizowaniu jej.
Czytaj też:
Szokujące wyznanie Igi Świątek. „Zrobiłam krok w tył”Czytaj też:
Thriller w meczu Hurkacza. Nieudany comeback Polaka