W pierwszej części spotkania Włosi zdominowali Biało-Czerwonych. Już w 1. minucie piłka po kapitalnym strzale Jorginho zza pola karnego uderzyła w poprzeczkę. Później gra nieco spowolniła, a walka o futbolówkę toczyła się w środkowej strefie boiska. Podopieczni Jerzego Brzęczka próbowali odpowiadać akcjami z prawej strony, ale dośrodkowania Bereszyńskiego były wybijane przez włoskich stoperów. Ze świetnej strony pokazał się Szczęsny, który najpierw obronił strzał Jorginho, a później trudną piłkę uderzoną kozłem przez Chielliniego. W 30. minucie spotkania po raz kolejny uratowała nas poprzeczka. Szczęściu oraz wysokiej dyspozycji naszego bramkarza zawdzięczamy to, że do przerwy „dowieźliśmy” bezbramkowy remis.
Szanse były, gorzej z wykończeniem
Jerzy Brzęczek od początku drugiej części spotkania desygnował do gry Błaszczykowskiego i Grosickiego. Wejście skrzydłowych ożywiło grę Biało-Czerwonych, a Polacy stworzyli sobie kilka dobrych okazji. Rywale próbkę swoich możliwości pokazali w 66. minucie spotkania. Wymienili kilka krótkich podań w szesnastce Polaków tak rozpracowując naszą obronę, że gdyby nie spalony, byłoby 0:1. Polacy nieco stracili rezon, a Włosi powoli odzyskiwali dominację w posiadaniu i rozgrywaniu piłki. Gdy wydawało się, że bezbramkowy wynik utrzyma się do końca spotkania, Włosi rozegrali rzut rożny. Insigne dogrywał w pole karne, do piłki dopadł Biraghi i umieścił ją w siatce. Choć porażka Biało-Czerwonych boli, trzeba przyznać, że Azzurri wygrali zasłużenie. Dominowali przez większość spotkania, a przed utratą większej ilości bramek uchroniła nas poprzeczka oraz świetnie dysponowany Szczęsny.
Czytaj też:
Gol w doliczonym czasie i kolejna porażka na Stadionie Śląskim. Polska przegrywa z Włochami
Memy po meczu Polska - Włochy. Internauci są bezlitośni