Dawid Tomala został w nocy z czwartku na piątek mistrzem olimpijskim w chodzie na 50 kilometrów. Zawodnik przeszedł do historii. Polak nie dość, że wygrał konkurencję, która znika z programu igrzysk olimpijskich, to wywalczył złoto jako zawodnik, którego nie wymieniano w gronie faworytów.
Spacerem po medal
Dawid Tomala od początku wyścigu w chodzie plasował się w czołówce zawodów. Mniej więcej na 30 kilometrze Polak zdecydowanie odłączył się do reszty stawki, a na 10 kilometrów przed końcem miał aż trzy minuty przewagi nad swoimi rywalami. Komentatorzy obawiali się, czy Biało-Czerwonemu starczy sił by przypieczętować swoje zwycięstwo. Tomala ostatecznie zakończył wyścig 50 sekund przed rywalami i jako pierwszy Polak po wybitnym sportowcu Robercie Korzeniowskim sięgnął po złoty krążek.
Co ciekawe, Tomala przyznał po zawodach, że to był jego drugi ukończony występ na tym dystansie. – To było dopiero drugie 50 km w moim życiu. Pierwszego nie ukończyłem. I wygrałem. To szaleństwo, prawda? – pytał świeżo upieczony mistrz olimpijski.
twitterCzytaj też:
Madison mężczyzn. Polscy kolarze torowi nie zdobyli ani jednego punktu