Marcin Lewandowski w rozmowie z TVP Sport wypowiedział się na temat swoich relacji z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki. Polak nie gryzł się w język. Zdradził, że prawdopodobnie nie podpisze kontraktu z PZLA, w związku z czym wszelkie opłaty za szkolenia będą uiszczane ze środków własnych, czyli z funduszów sponsorskich między innymi Wojska Polskiego, Grupy Azoty i Decathlonu.
Niskie stypendium dla olimpijczyka
Według Lewandowskiego do decyzji o niewspółpracowaniu z PZLA przyczynił się po części konflikt między nim a samym związkiem. – Jako obecny potrójny medalista mistrzostw świata i Europy, gdzie miałem świetny sezon olimpijski, zostało mi zaproponowane stypendium w wysokości 800 złotych na miesiąc – zdradził lekkoatleta. – To kwota ze środków ministerialnych. Takie są ustawowo. PZLA nie chce się do tego „dorzucić”. Trochę śmiech – ocenił olimpijczyk.
Zawodnik przyznał, że poradzi sobie bez tych pieniędzy, ale chce, żeby ludzie o tym usłyszeli. – Mi krzywdy nie zrobią. Chodzi jednak o to, że wielu zawodników osiąga sukces życia, na przykład zdobywając medal HME i to ich jedyne źródło utrzymania – powiedział Lewandowski. – Poświęcamy się w pełni bieganiu. 800 złotych to śmiech na sali. Warto, żeby to ujrzało światło dzienne. Być może w przyszłości to się zmieni – dodał jeszcze sportowiec.
Sezon olimpijski Lewandowskiego
Marcin Lewandowski jak sam mówi, zalicza swój sezon olimpijski do udanych. Na pewno jednak po igrzyskach odczuwa spory niedosyt. W kwalifikacjach biegu na 1500 metrów Polak przewrócił się i dobiegł daleko w tyle. Został jednak przywrócony do zawodów i wystartował w półfinale. Tam nieszczęśliwie złapał kontuzję i nie zdołał dokończyć biegu. To pozbawiło go szansy na zdobycie medalu olimpijskiego, do którego był murowanym faworytem.
Czytaj też:
Dwa miesiące temu walczyła o medal w Tokio. 26-letnia biegaczka nie żyje