W trakcie mundialu 2022 reprezentacja Polski dokonała historycznego wyczyny, to znaczy wyszła z grupy pierwszy raz od 36 lat, ale osiągnęła ten cel w haniebnym stylu. Mało zresztą brakowało, aby doszło do katastrofy. Gdybyśmy stracili jeszcze jednego gola w spotkaniu z Albicelestes, klasycznie zakończylibyśmy rywalizację już po trzech spotkaniach. Ostatecznie w meczu z Argentyną padł wynik 2:0 dla ekipy Lionela Scaloniego. Jego kulisy są jednak haniebne dla Biało-Czerwonych.
Nicolas Tagliafico. W meczu Polska – Argentyna jeden z piłkarzy błagał o litość
Wciąż pamiętamy, jak wyglądała nasza „gra” przeciwko zespołowi z Ameryki Południowej. Podopieczni Czesława Michniewicza – zgodnie z jego wskazówkami – okopali się na własnej połowie i jedyne co próbowali robić, to przeszkadzać przeciwnikom. Sami nie przeprowadzili ani jednej składnej akcji. To było jak czekanie na najniższy wymiar kary. I mimo że Wojciech Szczęsny obronił rzut karny, i tak Albicelestes wbili nam dwa gole.
Kolejne trafienie oznaczałoby wyrzucenie Biało-Czerwonych z mundialu. Nasi zawodnicy doskonale zdawali sobie z tego sprawę, dlatego jeden z nich miał błagać Nicolasa Tagliafico o zaprzestanie dalszych ataków.
„Oni nie chcieli już więcej grać. Kiedy zdobyliśmy bramkę na 2:0, koło 60. minuty jeden z Polaków powiedział do mnie, na ile potrafił po hiszpańsku: nie atakujcie więcej, proszę! Kolejny gol mógłby ich wyeliminować z turnieju” – zrelacjonował lewy defensor. „Dobrze, że nie trafiłem do siatki przeciwko Polsce. Wtedy z grupy wyszedłby Meksyk, wyeliminowałby Francję, a potem nie zostalibyśmy mistrzami świata” – zakpił.
Czytaj też:
Grzegorz Mielcarski dla „Wprost”: Dyrektor sportowy w reprezentacji jest potrzebnyCzytaj też:
Taki musi być następny selekcjoner reprezentacji Polski. Czas skończyć tę irytującą dyskusję