Według najnowszych informacji temat przenosin kilku polskich siatkarzy do Japonii stał się bardzo poważny. Choć mówimy co prawda o czymś, co może wydarzyć się dopiero latem, to kwestia transferów reprezentantów naszego kraju już teraz nabrała sporego tempa. W mediach pisze się o „exodusie”, a na celowniku klubów z Kraju Kwitnącej Wiśni znalazły się same gwiazdy.
Japończycy pragną transferów polskich siatkarzy
Siatkarsko nie jest to bynajmniej nieznana ziemia dla Biało-Czerwonych. Przez lata w tym regionie dalekiej Azji występował Michał Kubiak, były kapitan naszej kadry narodowej. Obecny, czyli Bartosz Kurek, niedawno rozpoczął tam swój czwarty sezon. Z kolei Mieszko Gogol prowadzi drużynę JTEKT Stings.
Dodatkowo w lidze japońskiej niebawem zajdą bardzo ważne zmiany. Tamtejsze władze przegłosowały bowiem reformę, według której rozgrywki zostaną zwiększone z 10 do 12 drużyn. Ponadto poluzowane będą zasady dotyczące liczby obcokrajowców mogących występować w poszczególnych zespołach. Te trzy rzeczy razem wzięte sprawiają, iż zainteresowanie reprezentantami Polski wzrosło znacznie.
Kto znalazł się na celowniku Japończyków?
Na łamach „Przeglądu Sportowego” czytamy, że „najwyższe notowania u Japończyków ma Aleksander Śliwka”, aczkolwiek on ma również propozycje z Włoch i Turcji. Do tego Jakub Michalak współpracujący z wieloma naszymi siatkarzami w rozmowie z RMF FM przyznał, iż w Kraju Kwitnącej Wiśni sporo mówi się również o transferach dwóch innych gwiazd, to jest Łukasza Kaczmarka i Jakuba Kochanowskiego. – Pojawiają się też pytania o innych zawodników: Kewina Sasaka, Bartłomieja Bołądzia, Igora Grobelnego czy Macieja Muzaja – dodał.
Przenosiny żadnego z nich na razie jednak nie są pewne. Zwłaszcza że na przykład prezes ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, czyli Piotr Szpaczek, otwarcie przyznał niedawno, iż wicemistrzowie Polski zamierzają zrobić wszystko, aby Kaczmarek i Śliwka pozostali w tej ekipie na dłużej.
Czytaj też:
Siatkarz ZAKSY szczerze o trudnej sytuacji zespołu. Mocne słowa o przyszłościCzytaj też:
Reprezentant Polski nie szukał wymówek. Mówił o dużej frustracji