Do rywalizacji w II rundzie imprezy WTA 1000 w Dubaju Magdalena Fręch przystępowała opromieniona zwycięstwem nad Jekateriną Aleksandrową na inaugurację. Wiele wskazywało na to, że spotkanie z Petrą Martić będzie wyrównane. Jeszcze jakiś czas temu Chorwatka była lepszą tenisistką od Polki, ale to się zmieniło.
Zwycięstwo Fręch w pierwszym secie
W inauguracyjnej partii Magdalena Fręch już na samym początku przełamała swoją przeciwniczkę, by później w kolejnym gemie udokumentować przewagę, utrzymując własne podanie. Wówczas Chorwatka ją naciskała, ponieważ nasza tenisistka miała pewne problemy z odpowiednim dobraniem serwisu. W kolejnej części seta Martić popełniała więcej błędów niż Fręch, choć i Polka mogła sobie pluć w brodę. Tak było m.in. przy stanie 3:1, kiedy miała okazję na kolejne przełamanie, lecz zapisała przy swoim nazwisku trzy pomyłki z rzędu.
Wtedy też Martić wygrała gema i było już 3:2. Wciąż jednak istotna była przewaga przełamania, którą łodzianka wywalczyła w pierwszym gemie. To ona sprawiała, że Martić musiała robić wszystko, by dogonić Fręch, a to się nie stało. To wszystko głównie za sprawą bardzo dobrego serwisu naszej tenisistki. Fręch pewnie wygrywała swoje gemy serwisowe, a to był klucz do wygrania partii, która ostatecznie zakończyła się wynikiem 6:4.
Zmiana oblicza gry Fręch
Po pierwszym udanym secie wydawało się, że Polka może wygrać rywalizację z Martić w dwóch partiach. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Gra drugiej najlepszej tenisistki z naszego kraju kompletnie się rozsypała. Już na początku seta było widać, iż to Martić przejęła inicjatywę. Fręch grała powoli, za bardzo defensywnie, a do tego otworzyła worek z niewymuszonymi błędami. To musiało skończyć się źle.
Najpierw Chorwatka nie dała się przełamać, potem zdobyła gema przy serwisie Fręch i następnie znów przy swoim podaniu. A to wszystko w świetnym stylu. Po kilku minutach od rozpoczęcia seta było już 3:0.
Później niewiele się zmieniło. Na korcie oglądaliśmy demolkę, co było zaskoczeniem, patrząc na fakt, jak Fręch grała w pierwszym secie. W drugiej partii łodziankę było stać tylko na honorowego gema przy własnym serwisie. Za dużo było błędów, by można było myśleć o nawiązaniu równorzędnej walki z Martić. Chorwatka szybko zamknęła sprawę, wygrywając 6:1, a to oznaczało, że zwyciężczynię pojedynku wyłoni trzecia partia.
Odrodzenie polskiej tenisistki
Z wielkim zaciekawieniem czekaliśmy na to, jak wszystkie sprawy potoczą się w trzeciej partii. Na szczęście Fręch zaczęła ją dużo lepiej niż poprzednią. Znów można było zaobserwować ofensywniejszą grę i przede wszystkim serwis, który pomagał, a nie przeszkadzał. Prawdziwy popis Fręch dała w czwartym gemie, kiedy po jednym z returnów minęła rywalkę i ogółem sprawiała jej problemy returnami. To doprowadziło Martić do tego stopnia bezradności, że Polka ją przełamała. Wtedy prowadziła już 3:1.
Chwilę później 26-latka odskoczyła już na trzy gemy przewagi, nie tracąc punktu przy własnym serwisie. Wówczas Martić była ewidentnie zdenerwowana i szukała niekonwencjonalnych zagrań, ale nie wychodziły jej ani loby, ani nawet forhendy.
Martić nie była w stanie już wrócić do dobrej gry, a Fręch natomiast prezentowała przyjemny dla oka tenis. Wygrała trzeciego seta 6:2 i tym samym awansowała do III rundy. To bardzo ważne zwycięstwo, bo nie jest łatwo podnieść się po „zapaści”, jaką Polka miała w drugiej partii.
Czytaj też:
Iga Świątek się nie zatrzymuje. Aryna Sabalenka daleko w tyleCzytaj też:
Magda Linette z nieba do piekła. Polka zaliczyła mocną wpadkę