Smuda, znany z żywiołowego temperamentu i okazywania silnych emocji w trakcie meczów, przez Bożym Narodzeniem... usuwa się w cień, a przygotowanie potraw pozostawia żonie. - Co robię w kuchni przed Świętami? Można powiedzieć, że... siedzę na ławce rezerwowych. Jeśli chodzi o talenty kulinarne, to tak naprawdę "cienias" ze mnie. Prawie wszystko przygotowuje moja żona, ja jestem co najwyżej małym asystentem - przyznał Smuda. - Mój wymarzony prezent pod choinkę? Gdybym miał o coś poprosić św. Mikołaja, to chyba o taką energię, jaką mam do tej pory. Abym jej nigdy nie tracił, nie załamywał się. Chcę być dalej pozytywnie "naładowany", mieć w sobie siłę na każdy trening i każdy mecz - podkreślił selekcjoner.
Święta Smuda spędzi z rodziną w Krakowie, natomiast w sprawie Sylwestra nie jest jeszcze zdecydowany. - Nie wiem, czy w ogóle gdzieś pójdziemy, może spędzimy ten dzień "na białej sali"? Wszędzie jest dużo paparazzi, a ja wolę mieć spokój - przyznał 63-letni trener. Wprawdzie do mistrzostw Europy pozostało jeszcze blisko pół roku, ale selekcjoner nie ukrywa, że cały czas myśli o tej imprezie. - Z okazji Świąt i Nowego Roku życzę kibicom, żeby zostawili dużo zdrowia na Euro 2012 i pomogli reprezentacji Polski w każdym spotkaniu. To dla nas bardzo ważne. No i przede wszystkim, jak często podkreślam, zjednoczmy się przed tą imprezą. Chcemy czuć wsparcie wszystkich kibiców - zakończył Smuda.
pap, ps