W Krakowie wierzą w awans Wisły

W Krakowie wierzą w awans Wisły

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stadion Wisły Kraków, fot. Wikipedia / Piotr Drabik 
Mniej wynik, a bardziej gra piłkarzy Wisły napawają krakowian optymizmem przed rewanżowym meczem 1/16 finału piłkarskiej Ligi Europejskiej ze Standardem Liege. W czwartek na swoim stadionie mistrz Polski zremisował 1:1, grając przez ponad godzinę w osłabieniu.
- Po czwartkowym wieczorze jestem zbudowany postawą polskich zespołów. Nie tylko Wisły, ale i Legii. Krakowianom przed meczem dawałem 50 proc. szans na zwycięstwo. Jednak po czerwonej kartce dla Michała Czekaja i golu zdobytym z karnego przez Standard ich sytuacja była bardzo trudna. Należą się wielkie słowa uznana dla trenera Kazimierza Moskala i jego ekipy, że walczyli do  końca - powiedział były piłkarz Wisły Kraków, w przeszłości trenujący m.in. Górnika Zabrze czy Koronę Kielce Marek Motyka. Jego zdaniem wynik 1:1 daje szansę piłkarzom Wisły na awans, ale  muszą się oni przygotować do gry "w belgijskim kotle". Nie mogą dać się przytłoczyć nieprzychylnej atmosferze na trybunach, tylko zagrać "za podwójnej gardą i wyprowadzać kontry".

Dumny z postawy "Białej Gwiazdy" jest znany piosenkarz i kibic Andrzej Sikorowski. - Patrząc na to, co robili na boisku to nawet, gdyby skończyło się 0:1, nie byłoby żadnej plamy. Ostatecznie jest remis i zespół nie jest bez szans w Belgii - twierdzi. - Przed meczem prognozowałem, że Wisła wygra. Wydaje mi się, że  byłem blisko trafienia. Przecież gdyby nie ta sytuacja z karnym, problematyczna czerwona kartka to krakowianie zapewne rozstrzygnęliby ten mecz na swoją korzyść. Już dawno nie obserwowałem tak dobrze i tak ambitnie grającego tego zespołu. Widać było, że piłkarzom chce się walczyć i wręcz stają na głowie, by uzyskać dobry wynik - dodał. Nie chcąc tylko wymieniać komplementów pod adresem wiślaków, zaznaczył, że na miejscu trenera Moskala szybciej wpuściłby na boisko Serba Ivicę Ilieva, który dopiero w 57. minucie za Patryka Małeckiego.

Kapitan Wisły Cezary Wilk opowiedział, co się działo w szatni w trakcie przerwy czwartkowego meczu. - Wiedzieliśmy, że możemy strzelić jedną bądź dwie bramki. Chcieliśmy wyjść na drugą połowę i zagrać "swoje", zupełnie jakby było 11 na 11. Przez cały mecz pokazywaliśmy, że wierzymy w nasze umiejętności i możliwość zdobycia gola - podkreślił, dodając, że według niego kwestia awansu pozostaje otwarta.

Krakowianie w weekend rozpoczynają pogoń za Śląskiem Wrocław w  T-Mobile Ekstraklasie. W piątek piłkarze nie mieli wolnego, trenowali przed południem. Na pierwszy mecz po przerwie zimowej z KGHM Zagłębiem Lubin udadzą się w sobotę wczesnym popołudniem, po zajęciach w Krakowie. Spotkanie odbędzie się w niedzielę o godz. 14.30.

pap, ps