Strzelał w garażu, pojechał na olimpiadę i pobił rekord

Strzelał w garażu, pojechał na olimpiadę i pobił rekord

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. EPA/Neil Munns/PAP 
Treningi w garażu o 4.30 rano były jednym ze sposobów przygotowań Rafała Dobrowolskiego do olimpijskiego turnieju w Londynie. 27 lipca łucznik Stelli Kielce w eliminacjach zajął 14. miejsce. Wynikiem 672 pkt pobił rekord Polski.

- W pierwszej serii uzyskałem 332 pkt, w drugiej jeszcze więcej - 340 i w sumie o punkt poprawiłem rekord życiowy. W ogóle to był dzień rekordów - świata, olimpijski, Polski... Mieliśmy świetną pogodę, a to kluczowa sprawa. Czasem wiatr potrafi wypaczyć rywalizację w łucznictwie - powiedział 28-letni Dobrowolski, który jako pierwszy polski sportowiec wystąpił w igrzyskach 2012.

Runda rankingowa rozgrywana była w dwóch seriach z 15-minutową przerwą - każdy z 64 zawodników oddał po 72 strzały z odległości 70 metrów. Finał zaplanowano na 3 sierpnia. O ile piątkowa rywalizacja miała w części treningowej Lord's Cricket Ground, zabytkowego boisku do krykieta, o tyle walkę o medale zaplanowano już na głównej arenie.

"Strzała wpada tam, gdzie chcę"

- Mam nadzieję, że moje dobre otwarcie pomoże innym rodakom w olimpijskich zmaganiach. Ja czuję się znakomicie, choć żadnego celu wynikowego sobie nie stawiam. Po prostu chcę dobrze strzelać. Wiem, że jestem dobrze przygotowany i strzała wpada tam, gdzie chcę. A same kwalifikacje to tylko rozstawienie; z każdej pozycji da się wygrać z rywalami, z każdej też można przegrać. Oczywiście, lepiej zaczynać z górnej części, jak ja, niż z 64. pozycji i walczyć z rekordzistą świata - przyznał.

Przygotowania do igrzysk Dobrowolski miał specyficzne. Na co dzień pracuje w fabryce kotłów w Sędziszowie (woj. świętokrzyskie), więc trenuje wcześnie rano. - Wstaję ok. 4.00, a pół godziny później schodzę do... garażu, gdzie mam ustawioną specjalną matę. My, łucznicy, wcale nie potrzebujemy 70-metrowych torów do zajęć szkoleniowych, wystarczy 5 metrów. A mój garaż jest standardowy, ośmiometrowy. Postrzelam godzinkę, czasem dłużej, szybka toaleta i w pociąg do pracy - opowiadał zawodnik, który jest specjalistą ds. handlowych w dziale rynku krajowego.

27 lipca, aby zdążyć na olimpijskie zawody, Dobrowolski musiał wstać o 5.00 rano, więc był... bardzo zadowolony. - To dla mnie komfortowa sytuacja. Z wioski wyjechaliśmy o 6.00, a na miejscu byliśmy 7.10. Miałem sporo czasu na przygotowanie do strzałów. Zacząłem rywalizację w okularach, bo mam bardzo czułe oczy, chciałem je chronić przed światłem. Ale kiedy w drugiej części zaczął padać deszcz, zdjąłem szkła. Pojawiała się woda i tylko by mnie rozpraszały - zaznaczył Dobrowolski, który przed czterema laty dotarł do 1/8 finału igrzysk Pekinie.

Dwuletni synek też chce strzelać

Reprezentant Polski twierdzi, że pod względem sprzętowym łucznictwo jest dość wyrównanym sportem. - Mój łuk z osprzętem produkcji amerykańskiej kosztuje 12-13 tysięcy złotych. Są jeszcze podobne koreańskie. Różnice polegają tylko na ustawieniu, jeśli ktoś lepiej się zna, potrafi więcej z niego wycisnąć. Strzały też nie są tanie, po 200 złotych za sztukę. Maksymalnie wytrzymują sezon. Lecz gdy strzała trafi w strzałę, albo w ścianę, to już po niej - mówił o niuansach technicznych.

W Polsce kciuki za Dobrowolskiego trzymają m.in. żona Anna (była łuczniczka), syn Kacper i szefowie z pracy (dzwonili w trakcie zawodów, bo początkowo nie było relacji internetowej). - Synek ma dopiero 2,5 roku, a niestety już się interesuje łucznictwem. Wolałbym aby zajął się np. siatkówką. Ostatnio będąc ze mną na obozie zażyczył sobie łuk-zabawkę. I już z dziadkiem strzela - podkreślił halowy wicemistrz świata z 2009 roku. Mieszka w Szewcach w gminie Sitkówka-Nowiny.

Zadowolony z występu Dobrowolskiego był trener Józef Baściuk. W 2004 roku prowadził olimpijską kadrę kobiet w Atenach. - Na półmetku mówiłem, że będzie dobrze, jeśli Rafał osiągnie 670 punktów. A tymczasem mamy jeszcze dwa więcej. To świetny prognostyk przed poniedziałkiem. A w ogóle łucznictwo ma szczęście do pięknych miejsc, przecież w Grecji walczyliśmy na marmurowym stadionie Panathinaiko. Tyle, że tam było gorąco i wietrzenie, w Londynie warunki są idealne - dodał.

27 lipca o godz. 14 czasu warszawskiego w kwalifikacjach wystąpi jeszcze Natalia Leśniak (Łucznik Żywiec).

sjk, PAP