Był to najbardziej jednostronny mecz o złoto w turnieju kobiet na igrzyskach od 1920 roku, kiedy Francuzka Suzanne Lenglen ograła Brytyjkę Dorothy Holman 6:3, 6:0.
Po 45 minutach finału na tablicy można było zobaczyć wynik 6:0, 3:0 i wyraźne przerażenie oraz pierwsze łzy w oczach Szarapowej, triumfatorki Wimbledonu z 2004 roku. Rosjanka zdołała wówczas utrzymać swój serwis, jedyny raz w tym pojedynku, zanim przegrała trzy ostatnie gemy.
Statystyki tenisistki z USA robią wrażenie - miała dziesięć asów, 24 wygrywające uderzenia i tylko siedem niewymuszonych błędów.
Na trawiastych kortach londyńskiego The All England Lawn Tennis and Croquet Club Williams w tym sezonie wygrała wszystkie 13 meczów, bowiem przed miesiącem triumfowała tu w wielkoszlemowym Wimbledonie. Wówczas w trzysetowym finale nie bez trudu wygrała z Agnieszką Radwańską.
Tym razem jednak 30-letnia Amerykanka, obecnie czwarta na świecie, w pełni zdominowała rywalizację tenisistek. W sześciu meczach singlowych straciła bowiem tylko 17 gemów. W sobotę Williams skompletowała "Złotego Szlema", czyli do zwycięstw w każdym z czterech turniejów Wielkiego Szlema dorzuciła olimpijskie złoto w singlu. Ostatnio dokonała tego Niemka Steffi Graf w 1988 roku w igrzyskach w Seulu.
Amerykanka ma szansę na medal jeszcze w deblu, w którym startuje ze starszą siostrą Venus. Obie mają w dorobku już dwa olimpijskie triumfy - w 2000 roku w Sydney i przed czterema laty w Pekinie.
Wieczorem w półfinale amerykańskie tenisistki zmierzą się z rozstawionymi z numerem trzecim Rosjankami Marią Kirilenko i Nadieżdą Pietrową. Kirilenko (nr 14.) nie wykorzystała w sobotę szansy na zdobycie brązowego medalu w singlu. Przegrała mecz o trzecie miejsce z aktualna liderką rankingu WTA Tour - Azarenką 3:6, 4:6.