Niemiecki sędzia przedwcześnie wybiegł na murawę, aby zmierzyć odległość. Oszczep ranił go w tętnicę szyjną i pomimo szybkiej interwencji lekarzy oraz hospitalizacji mężczyzna zmarł. Niestety, takie wypadki nie należą do rzadkości. W 2010 roku w mityngu w Tallinnie 77-letni arbiter został trafiony młotem w głowę. Obrażenia, których doznał początkowo wydawały się niegroźne, jednak jego stan gwałtownie się pogorszył po przewiezieniu do szpitala, gdzie po miesiącu zmarł.
Z kolei w zawodach Złotej Ligi w Rzymie w 2007 roku oszczep zranił francuskiego skoczka w dal Salima Sdiriego, który przygotowywał się wówczas do kolejnej próby. Zawodnik doznał poważnych obrażeń organów wewnętrznych, pomimo których szczęśliwie przeszedł rekonwalescencję.
Krajowe wypadki
Również w kraju zdarzały się nieszczęśliwe wypadki. Janusz Rozum, jeden z dwóch polskich arbitrów z najwyższą licencją międzynarodową IAAF, w swojej karierze zetknął się z wieloma tragicznymi sytuacjami. - W latach 40-80 XX wieku na stadionach były przeróżne wypadki. Na szczęście nie wszystkie kończyły się śmiercią. Pamiętam jak w 1986 roku, w trakcie treningu zorganizowanego przez AZS, kiedy zawodnicy oddawali próbne rzuty młotem, arbiter stojący przy rozbiegu do skoczni w dal został uderzony w głowę. Niestety, zmarł - wspomniał.
W zawodach we Wrocławiu, w trakcie rozgrzewki sprinterów, jeden z nich wpadł na osobę odpowiedzialną za pomiar siły wiatru. - Zderzyli się głowami. Sędzia stracił przytomność i trafił na oddział intensywnej terapii - podał kolejny przypadek wiceprezes PZLA.
Błąd zmarłego
Od kilku lat środowisko lekkoatletyczne bardziej rzetelnie podchodzi do organizacji zawodów. Zdaniem Rozuma wina za wypadek w Duesseldorfie nie wynika z nieodpowiedniego zabezpieczenia imprezy, a z błędu arbitra, który niepotrzebnie wyszedł na murawę. - Dzisiejsza technika wykonania oszczepów jest zupełnie inna niż jeszcze 30 lat temu. Dlatego nie trzeba już biec za nim. Można spokojnie poczekać, aż wyląduje i wówczas podejść - zaznaczył.
Rozum wielokrotnie starał się też o wprowadzenie limitu wieku wśród sędziów, co mogłoby wyeliminować zagrożenia. - Po 65 roku życia człowiek nie jest już tak sprawny jak kiedyś. Oczywiście są wyjątki. Z drugiej strony wprowadzenie tego limitu sprawiłoby, że związki okręgowe nie posiadałyby odpowiedniej liczby sędziów. To praca nieopłacalna dla młodych ludzi, zwłaszcza w Polsce, dlatego jest sporo emerytów - podkreślił.